Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2022
Dystans całkowity: | 1587.00 km (w terenie 36.00 km; 2.27%) |
Czas w ruchu: | 64:35 |
Średnia prędkość: | 24.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Suma podjazdów: | 22950 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 142 (72 %) |
Suma kalorii: | 40606 kcal |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 63.48 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Trening 11
Niedziela, 13 marca 2022 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 29.01 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1903kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak powiedziałem tak też zrobiłem, pojechałem przewietrzyć rower szosowy po przerwie zimowej. Przed jazdą miałem kilka dylematów i ostatecznie wybrałem koła aluminiowe ze starymi już oponami i kasetą która nie dogadywała się z nowym łańcuchem, lepsza kaseta z górskimi przełożeniami czeka już z nowymi kołami na pierwszą jazdę. Rower gotowy był już na piątek ale wtedy pojechałem na MTB i dwa dni czekałem na ten bardzo przyjemny moment. Wyjechałem dopiero późnym popołudniem po powrocie z Krakowa, wyjazd był niepewny do końca bo wracać miałem dopiero wieczorem ale nieoczekiwanie miałem wolne już w południe więc wszystko się dobrze ułożyło. Na pierwszy raz zaplanowałem zupełnie płaską trasę aby sprawdzić rower który na pierwszy rzut oka działał poprawnie. Po kilku minutach gdy konieczna była częsta zmiana przełożeń pojawiły się problemy z przeskakującym łańcuchem. Obserwując wskazania mocy byłem zaskoczony jak skaczą Waty na wietrze, może to norma a może oznaka kończącego swój żywot miernika mocy. Trzymałem jednak wysoką kadencję i nawet pod wiatr jechałem całkiem szybko. Przyjemność z jazdy była ogromna i nie zepsuł jej nawet przejazd przez Czechowice gdzie straciłem sporo czasu i nerwów przez nieuważnych kierowców. Nie odmówiłem sobie przyjemności przejazdu przez Kaniówek, nie wiem dlaczego ale bardzo lubię tam jeździć. Za Jaszowicami znowu miałem kryzys, ostatnio taka norma, że słabość łapie mnie po 75 minutach jazdy. Na szczęście chwilę później jechałem już z wiatrem, podjąłem próbę jazdy ścieżką rowerową ale dwa razy byłem bliski bliskiego spotkania z samochodami więc wróciłem na jezdnię gdzie czułem się bezpieczniej. Po dojeździe do Kęt zatrzymałem się na moment, tłumy ludzi na rynku jednak szybko zmotywowały mnie do dalszej jazdy. Powrót główną droga do Bielska miał swoje plusy i minusy, szybko jednak przejechałem przez wioski i tylko trochę czasu straciłem w Bielsku gdzie popisałem się naprawdę dobrą technicznie jazdą, w pewnym momencie jadąc sobie jednokierunkowa drogą pojawił się z przeciwka samochód i już widziałem jak ląduję na jego masce ale wykorzystując słabe umiejętności z MTB wskoczyłem na chodnik i zmieściłem się na centymetry między lusterkiem samochodu a grupką pieszych stojących na chodniku. Dalej już bez przygód ale z coraz gorszym komfortem termicznym. Chyba nigdy nie polubię jazdy w niskich temperaturach, mój organizm nie pracuje wtedy optymalnie ale patrząc na to, jak jest teraz to w bardziej optymalnych warunkach może być tylko lepiej. Bałem się bardzo tego przejścia z trenażera, roweru MTB czy wyższych hiszpańskich temperatur na szosowe jazdy w Polsce a okazało się, że mimo problemów jakie mam jest całkiem nieźle. Popracować muszę jeszcze tylko nad optymalizacją sprzętu i można już budować formę startową. Już tylko 4 tygodnie do pierwszego startu zostały a formy startowej na razie nie widać.
Trening 10
Piątek, 11 marca 2022 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, teren, Trening 2022, Zima, Zima 2022
Km: | 47.00 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 22.93 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 1.0°C | HRmax: | 147147 ( 75%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 959kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po tygodniu odpoczynku i spokojnych jazd, pora ruszyć tyłek i pojechać na normalny trening. Warunki do jazdy typowo marcowe, czyli zimno i wietrznie więc postawiłem po raz kolejny na rower MTB i miałem nieco większe pole manewru w wyborze dróg jakimi mogłem się poruszać. Postawiłem jednak na główne szosy z łącznikami w postaci słabych nawierzchni czy delikatnego terenu. Wiatr był strasznie uciążliwy a jego kierunek, siła i odczucie jakie powodował wskazywało na jedno, że wieje od strony Syberii. W ostatnim czasie zwłaszcza, z tego kierunku nic dobrego nie przywiało więc pojechałem naprzeciw temu draniowi. Po kilku minutach słabo kręcącej nogi pojawił się trudniejszy podjazd gdzie się odblokowałem i już jechało się lżej. Pod wiatr, mimo jazdy w dół nie jechałem szczególnie szybko, remont dróg w okolicy spowodował większy ruch w Międzyrzeczu i ciężarówki z urobkiem na drodze z obciążeniem do 7,5 tony, odkształcenia nowej nawierzchni sugerowały, że ciężki transport porusza się tą drogą już dłuższy czas. Jako pracownik resortu budownictwa jestem bardzo uczulony na to i w głowie zaczynają pojawiać się różne myśli, czy coś w projekcie lub wykonawstwie poszło nie tak i dlatego droga wygląda jak wygląda ale niewłaściwe użytkowanie ma również wyraźny wpływ na proces niszczenia dróg. Kiedyś wjeżdżając w boczne drogi miedzy Bronowem a Zabrzegiem mogłem liczyć na to, że samochody będą pojawiać się tam bardzo rzadko a teraz było ich całkiem sporo. Trochę znudziła mi się jazda po asfalcie na terenowych oponach z niskim ciśnieniem i ogromnymi oporami toczenia więc skręciłem w teren i lasem dojechałem do zapory w Goczałkowicach. Tam wiatr był najbardziej odczuwalny i miałem delikatny kryzys który minął dopiero po postoju i przejechaniu przez centrum Goczałkowic. Wtedy też podjąłem decyzję o powrocie przez Czechowice i centrum Bielska. Remont linii kolejowej trwa w najlepsze i wszystkie okoliczne drogi są rozkopane lub nieprzejezdne więc wydawało mi się to rozsądnym wyjściem. Nie przewidziałem tylko jednego, wiatr który utrudniał mi jazdę w pierwszej części, w miastach był mniej odczuwalny i jego pomoc była znikoma. Udało się jednak sprawnie przejechać przez Czechowice i Bielsko, dawno nie jechałem tą drogą, zwykle wracałem albo przez Bestwinę albo Ligotę. W Bielsku znowu złapał mnie kryzys ale do domu było już blisko i sprawnie dojechałem. Chyba pora wyciągnąć szosę z garażu, 5 miesięcy od ostatniej polskiej jazdy to wystarczający czas, widząc jak noga kręci po obozie w Hiszpani przyjemność z jazdy będzie ogromna.
Rozjazd 5
Czwartek, 10 marca 2022 Kategoria blisko domu, Miasto, Zima, Zima 2022, Regeneracja
Km: | 21.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 18.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 568kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zamiast czekać na powrót z pracy do domu i znowu wyjeżdżać w trasę pojechałem dłuższą drogą do domu. Pojechałem więc w kierunku Jasienicy i Świętoszówki a wróciłem przez Jaworze, trzymałem się raczej bocznych dróg. Mimo zmęczenia po 10 godzinach pracy umysłowej jechało się całkiem nieźle. Ciężko się będzie zmotywować do treningów po pracy, na trenażerze jakoś było łatwiej bo mogłem trenować wieczorem a obecnie gdy trenażer schowałem już do szafy i muszę walczyć z niekorzystnymi dla mnie warunkami atmosferycznymi, nawet lekkie jazdy męczą mnie bardziej niż normalne treningi w sezonie letnim.
Miasto 3
Środa, 9 marca 2022 Kategoria Miasto
Km: | 23.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 20.60 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 717kcal | Podjazdy: | 280m | Sprzęt: Hercules | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rozjazd 4
Wtorek, 8 marca 2022 Kategoria blisko domu, Samotnie, teren, Zima, Zima 2022, Regeneracja
Km: | 23.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 17.69 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 1.0°C | HRmax: | 130130 ( 66%) | HRavg | 105( 53%) |
Kalorie: | 461kcal | Podjazdy: | 210m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W dalszym ciągu pogoda jest kapryśna więc po raz kolejny skorzystałem z roweru MTB i pojechałem na luźną przejażdżkę po bezpośredniej okolicy. Podobnie jak 2 dni wcześniej pokręciłem spokojnie do bezpośredniej okolicy szukając poprawy techniki jazdy. Muszę powiedzieć, że coś udało się zrobić, bo jeden ciasny zakręt przed którym zawsze panikowałem udało się wreszcie przejechać a na jednej z kilku niewygodnych dla mnie kładek dla pieszych również utrzymałem dobrą prędkość a zdarzało mi się, że przed wjazdem na nią schodziłem z roweru. Wyjazd miał charakter regeneracyjny więc poza akcentami technicznymi nie kombinowałem z tempem czy innymi aspektami.
Podsumowanie 10 tygodnia 2022
Niedziela, 6 marca 2022 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Po powrocie z Hiszpani wróciły stare obowiązki i problemy ale po solidnej pracy wykonanej w Hiszpani i odpoczynku psychicznym nie było to dla mnie takim wyzwaniem jakim zwykle. Podczas pobytu w Hiszpani znalazłem wiele swoich słabych stron nad którymi chciałbym popracować w najbliższym czasie. Kilka z nich już w Calpe udało się poprawić i miało to bardzo duży wpływ na dyspozycję podczas treningów, muszę na nowo wyrobić sobie nawyki, zarówno żywieniowe jak i treningowe co zaniedbałem bardzo w poprzednim roku. Wróciłem cały do domu i z tego mogę być zadowolony. Co prawda zastałem tutaj inną rzeczywistość i trochę przypomina to 2020 rok gdy też wiosną doszło do wyraźnych zmian ale wówczas byłem w niezłej dyspozycji sportowej, podobnie jak teraz. Oczywiście wyjazd do Hiszpani ma na to pośredni wpływ, równie dobrze mógłbym wziąć wolne w pracy i próbować trenować w kraju ale nie byłoby takiego samego efektu, zmiana otoczenia ma wyraźny wpływ na to, jak reaguje organizm na bodźce i obciążenia treningowe. Tak intensywnych 10 dni jak w Hiszpanii nie miałem nigdy a nieraz odczuwałem znacznie większe zmęczenie. Wśród wielu czynników kluczowe dla mnie znaczenia ma fakt, że muszę mieć czas aby poświecić go tylko pasji i nie myśleć o problemach życia codziennego, w obecnej sytuacji w jakiej się znajduję takich chwil jest bardzo mało i wyjeżdżając z kraju zapewniłem sobie znacznie więcej czasu na realizację tej pasji, Czy będę startował w wyścigach i walczył o jakieś cele jest to już sprawa drugorzędna, czerpałem z jazdy przyjemność i nawet teraz, gdy czasu mam mało i wiele spraw na głowie w ten sposób spoglądam na jazdę na rowerze. Może nie mogę nazywać się kolarzem, nie walczę o KOMY na Stravie, jeżdżę znacznie wolniej od innych, jestem słaby technicznie i bardzo chimeryczny. Daję z siebie wszystko tylko wtedy kiedy trzeba, większość czasu jeżdżąc spokojnie, mam swoje mocne ki słabe strony, jak każdy kolarz i momenty w których ciężko mnie pokonać ale przede wszystkim liczy się przyjemność jaką daje mi jazda na rowerze. Będąc w Hiszpani jeszcze bardziej to zrozumiałem, tam byłem przy innych turystą, mimo mocnej jazdy na podjazdach nie mieściłem się nawet w 1/3 stawki na segmentach, jeździłem bardzo wolno, wszyscy mnie wyprzedzali a mimo to czerpałem z tego przyjemność. Ktoś powie, że jestem nienormalny i mam niezdrowe podejście ale lepsze to, niż podporządkowanie wszystkiego rowerowi, jazda na wynik i frustracja po zajęciu 4 czy 5 miejsca w wyścigu. Ja już swoje udowodniłem, pokazałem, ze potrafię wygrać zawody czy plasować się regularnie w czołówce a wiele osób którzy nastawiają się na wynik nie mają takich osiągnieć w sporcie. W ostatnim czasie jeszcze bardziej zrozumiałem jak ważna jest praca nad sfera mentalną. Z roku na rok coraz więcej poświęcam na to czasu, coraz mniej przejmuję się gwiazdami, hejetrami i tymi co przyczyn swoich słabych wyników szukają u innych osób. Wraz z tym moje wyniki na rowerze, mimo braku formy i ciągłych problemów zdrowotnych wciąż są dobre a ja potrafię cieszyć się drobnostkami nie nastawiając na duże rzeczy. Jeszcze 2 lata temu miałem zupełnie innej podejście do sportu i treningów czego efektem był fakt, że przestało mnie to cieszyć. Nawet jakbym był hegemonem, wygrywał wszystkie wyścigi to i tak nie dałoby to pożądanego efektu, kolarstwo i sport mogą dla człowieka być tylko zabawą, pasją, odskocznią od problemów i nie da się z nich żyć. Przez całe życie goniłem za wykształceniem by teraz pozwolić sobie na różnego typu zabawy i wydatki które sprawiają mi przyjemność ale nie dają po kieszeni. Praca w budownictwie jest dla mnie taką samą pasją jak kolarstwo a daje mi dużo więcej niż jazda na rowerze. Cały czas zamierzam robić swoje, bazuję na własnym doświadczeniu które w mniejszym lub większym stopniu procentuje.
1. Dane o parametrach ciała:
Solidne treningi wpłynęły także na duże wahania parametrów ciała które jednak nie wyszły poza przyjęte normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:
Najbardziej intensywny okres treningowy w moim życiu poskutkował wysokimi wskaźnikami ATL i CTL oraz rekordowo niskim TSB. Treningi przeprowadzone teraz zaczną przynosić efekty za kilka tygodni i mogą być solidną podstawą pod kolejne treningi. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i muszę nieco zluzować aby organizm mógł nieco odpocząć co zmienjszy ryzyko przetrenowania.
1. Dane o parametrach ciała:
Solidne treningi wpłynęły także na duże wahania parametrów ciała które jednak nie wyszły poza przyjęte normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:
Najbardziej intensywny okres treningowy w moim życiu poskutkował wysokimi wskaźnikami ATL i CTL oraz rekordowo niskim TSB. Treningi przeprowadzone teraz zaczną przynosić efekty za kilka tygodni i mogą być solidną podstawą pod kolejne treningi. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i muszę nieco zluzować aby organizm mógł nieco odpocząć co zmienjszy ryzyko przetrenowania.
Rozjazd 3
Niedziela, 6 marca 2022 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, teren, Regeneracja
Km: | 23.00 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 01:18 | km/h: | 17.69 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 1.0°C | HRmax: | 139139 ( 71%) | HRavg | 111( 56%) |
Kalorie: | 529kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po powrocie z Hiszpani postawiłem na tygodniowy odpoczynek od treningów. Aby nogi nie zapomniały jak się kręci pojechałem na spokojną rundkę wokół domu na rowerze MTB. Duży szok przeżyłem próbując na nowo zaadaptować się do warunków zimowych. Mimo grubych ciuchów i wielu warstw marzłem i po kilkudziesięciu minutach stwierdziłem, że dalsza jazda nie ma sensu wiec wróciłem do domu.
Calpe Trening Camp - Podsumowanie wyjazdu
Sobota, 5 marca 2022 Kategoria Calpe Trening Camp 2022
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Podsumowując wyjazd do Calpe nie mam czego żałować. Spędziłem bardzo miło czas, odpocząłem od obowiązków i miałem okazję sporo pojeździć na rowerze i przede wszystkim jeść o regularnych porach z czym był ostatnio wyraźny problem. Zdrowie podczas wyjazdu próbowało wtrącić swoje trzy grosze ale nie dałem się chorobie. Z wyjazdu mam zarówno dobre jak i złe wspomnienia, te pierwsze postaram się jak najdłużej zachować w pamięci a drugie jak najszybciej wyrzucić. Wyjazd do Calpe dał mi sporo odpowiedzi na pytania a także sprawił, że już teraz myślę o powtórce za rok. Warunki do jazdy były bardzo dobre, najczęściej suche drogi, słońce i wiatr jak to na wybrzeżu. Temperatura przyjemna, od 10 do ponad 20 stopni, tylko nieco niższa od tej przy której zaczynam funkcjonować normalnie a moja dyspozycja na rowerze rośne.
Kilka statystyk z wyjazdu:
Przez 8 dni przejechałem ponad 1000 kilometrów z przewyższeniem ponad 17 kilometrów. Ponad 40 godzin treningowych w 8 dni to było chyba trochę za dużo ale wiem jak będą wyglądać u mnie kolejne tygodnie i solidna zaliczka jest mi potrzebna.
Zestawienie podjazdów zaliczonych w kolejności chronologicznej:
Zaliczyłem sporo podjazdów, w tym kilka takich jakich u nas nie ma czyli dłuższych niż 8 kilometrów. Wiele z nich pokonałem spokojnym tempem ale znalazły się też takie na których nieco przepaliłem nogę.
Zestawienie podjazdów uszeregowanych pod względem miejsca w rankingu:
W sumie udało się zaliczyć ponad 40 różnych podjazdów, z czego jednak tylko 17 można uznać za podjazdy górskie. Wśród nich wyróżnić należy Porty de Tudons. Coll de Rates czy bardzo wymagający i sztywny Subida Candi.
Wnioski z wyjazdu:
O swojej formie i dyspozycji dowiedziałem się wiele i mogę jednoznacznie stwierdzić, że od formy sportowej jestem daleki. Jakaś moc w nogach drzemie, dobrze sobie radzę pod górę i na dłuższych dystansach a także w miarę szybki proces regeneracji po treningach ale na tym koniec pozytywnych wniosków.
Źle wyglądała moja jazda w grupie, miałem spore problemy by utrzymać tempo towarzyszy i dopiero ostatniego dnia udało się nieco poprawić ten element.
Zły rozmiar ramy roweru nie pozwalał na przyjęcie odpowiedniej pozycji aerodynamicznej na zjazdach przez co traciłem sporo i od strony technicznej prezentowałem się fatalnie.
Nie umiałem złapać swojego rytmu i jeździłem ze zbyt niską kadencją co dopiero odbiło się po powrocie do Polski gdy zaczął mi doskwierać ból kości i stawów co oznacza, że przeszarżowałem i zbyt mocno obciążyłem swój organizm.
Wyciągnąłem też wiele wniosków organizacyjnych z tego wyjazdu:
Po pierwsze, następnym razem jak będę się wybierał do Calpe lub w inne miejsce jadę już z własnym rowerem, cenowo wyjdzie na to samo a odpada wiele problemów takich jak przystosowywanie się do innego sprzętu, siodełka, itd.
Po drugie, zbyt mocno przyzwyczaiłem się do transakcji bezgotówkowych a nie zawsze były warunki aby płacić kartą czy wypłacać pieniądze z bankomatu mimo tego, że na karcie walutowej miałem wystarczającą ilość środków pieniężnych.
Po trzecie, dowiedziałem się jakich potrzebnych rzeczy nie zabrałem a które okazały się zbędne.
Po czwarte już wiem jak przygotowywać się do lotu samolotem. Ostatni raz leciałem jeszcze w czasach przed pandemicznych i wiele procedur odpadło i podczas kolejnych formalności byłem nieco zestresowany szukając dokumentów które były konieczne a nie miałem ich pod ręką.
Po piąte, wyjazd okazał się dla mnie zbawienny pod wieloma względami. Zwykle na przełomie zimy i wiosny łapie mnie zniechęcenie, czekam na poprawę pogody i dłuższe dni. W Hiszpanii dostałem to na co w Polsce czekałbym jeszcze kilka tygodni, naładowałem akumulatory energią, odpocząłem przed kolejnymi 4 ciężkimi miesiącami jakie mnie czekają. Niegdyś kuchnia śródziemnomorska była dla mnie obca, nie byłem skłonny aby jej skosztować a rzeczywistość okazała się jednak inna, jedzenie było zarówno smaczne jak i dawało potrzebną energię.
Aby jednak nie rozpieszczać siebie zbyt bardzo na następny wyjazd treningowy na południe poczekam przynajmniej rok. Latem wybiorę albo inny kierunek zagraniczny albo polskie góry gdzie będą warunki zarówno do spacerów jak i treningów rowerowych.
Z wyjazdu zachowuję wyłącznie dobre wspomnienia, fotografie nawet w połowie nie oddają tego, co można zobaczyć i przeżyć na miejscu. Każdemu polecam taki wyjazd, w dzisiejszych czasach jest to spory wydatek ale moim zdaniem wart tych pieniędzy. Przez ostatnie kilka lat przymierzałem się do takiego wyjazdu ale zwykle coś stawało na przeszkodzie. Uważałem, że nie jest mi to do szczęścia potrzebne ale gdy zasmakowałem tego miodu niewątpliwie zmieniłem zdanie na ten temat i mój stosunek do wyjazdów w ciepłe kraje początkiem roku zmienił się o 180 stopni. Do pełni szczęścia zabrakło mi własnego roweru na miejscu i doświadczeń z poprzednich wyjazdów. Teraz już takie mam i następnym razem będzie łatwiej zorganizować wszystkie kwestie.
Kilka statystyk z wyjazdu:
Przez 8 dni przejechałem ponad 1000 kilometrów z przewyższeniem ponad 17 kilometrów. Ponad 40 godzin treningowych w 8 dni to było chyba trochę za dużo ale wiem jak będą wyglądać u mnie kolejne tygodnie i solidna zaliczka jest mi potrzebna.
Zestawienie podjazdów zaliczonych w kolejności chronologicznej:
Zaliczyłem sporo podjazdów, w tym kilka takich jakich u nas nie ma czyli dłuższych niż 8 kilometrów. Wiele z nich pokonałem spokojnym tempem ale znalazły się też takie na których nieco przepaliłem nogę.
Zestawienie podjazdów uszeregowanych pod względem miejsca w rankingu:
W sumie udało się zaliczyć ponad 40 różnych podjazdów, z czego jednak tylko 17 można uznać za podjazdy górskie. Wśród nich wyróżnić należy Porty de Tudons. Coll de Rates czy bardzo wymagający i sztywny Subida Candi.
Wnioski z wyjazdu:
O swojej formie i dyspozycji dowiedziałem się wiele i mogę jednoznacznie stwierdzić, że od formy sportowej jestem daleki. Jakaś moc w nogach drzemie, dobrze sobie radzę pod górę i na dłuższych dystansach a także w miarę szybki proces regeneracji po treningach ale na tym koniec pozytywnych wniosków.
Źle wyglądała moja jazda w grupie, miałem spore problemy by utrzymać tempo towarzyszy i dopiero ostatniego dnia udało się nieco poprawić ten element.
Zły rozmiar ramy roweru nie pozwalał na przyjęcie odpowiedniej pozycji aerodynamicznej na zjazdach przez co traciłem sporo i od strony technicznej prezentowałem się fatalnie.
Nie umiałem złapać swojego rytmu i jeździłem ze zbyt niską kadencją co dopiero odbiło się po powrocie do Polski gdy zaczął mi doskwierać ból kości i stawów co oznacza, że przeszarżowałem i zbyt mocno obciążyłem swój organizm.
Wyciągnąłem też wiele wniosków organizacyjnych z tego wyjazdu:
Po pierwsze, następnym razem jak będę się wybierał do Calpe lub w inne miejsce jadę już z własnym rowerem, cenowo wyjdzie na to samo a odpada wiele problemów takich jak przystosowywanie się do innego sprzętu, siodełka, itd.
Po drugie, zbyt mocno przyzwyczaiłem się do transakcji bezgotówkowych a nie zawsze były warunki aby płacić kartą czy wypłacać pieniądze z bankomatu mimo tego, że na karcie walutowej miałem wystarczającą ilość środków pieniężnych.
Po trzecie, dowiedziałem się jakich potrzebnych rzeczy nie zabrałem a które okazały się zbędne.
Po czwarte już wiem jak przygotowywać się do lotu samolotem. Ostatni raz leciałem jeszcze w czasach przed pandemicznych i wiele procedur odpadło i podczas kolejnych formalności byłem nieco zestresowany szukając dokumentów które były konieczne a nie miałem ich pod ręką.
Po piąte, wyjazd okazał się dla mnie zbawienny pod wieloma względami. Zwykle na przełomie zimy i wiosny łapie mnie zniechęcenie, czekam na poprawę pogody i dłuższe dni. W Hiszpanii dostałem to na co w Polsce czekałbym jeszcze kilka tygodni, naładowałem akumulatory energią, odpocząłem przed kolejnymi 4 ciężkimi miesiącami jakie mnie czekają. Niegdyś kuchnia śródziemnomorska była dla mnie obca, nie byłem skłonny aby jej skosztować a rzeczywistość okazała się jednak inna, jedzenie było zarówno smaczne jak i dawało potrzebną energię.
Aby jednak nie rozpieszczać siebie zbyt bardzo na następny wyjazd treningowy na południe poczekam przynajmniej rok. Latem wybiorę albo inny kierunek zagraniczny albo polskie góry gdzie będą warunki zarówno do spacerów jak i treningów rowerowych.
Z wyjazdu zachowuję wyłącznie dobre wspomnienia, fotografie nawet w połowie nie oddają tego, co można zobaczyć i przeżyć na miejscu. Każdemu polecam taki wyjazd, w dzisiejszych czasach jest to spory wydatek ale moim zdaniem wart tych pieniędzy. Przez ostatnie kilka lat przymierzałem się do takiego wyjazdu ale zwykle coś stawało na przeszkodzie. Uważałem, że nie jest mi to do szczęścia potrzebne ale gdy zasmakowałem tego miodu niewątpliwie zmieniłem zdanie na ten temat i mój stosunek do wyjazdów w ciepłe kraje początkiem roku zmienił się o 180 stopni. Do pełni szczęścia zabrakło mi własnego roweru na miejscu i doświadczeń z poprzednich wyjazdów. Teraz już takie mam i następnym razem będzie łatwiej zorganizować wszystkie kwestie.
Calpe Trening Camp 10
Piątek, 4 marca 2022 Kategoria Calpe Trening Camp 2022
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ostatni dzień w Calpe był deszczowy i chłodny więc mniejszy żal nam towarzyszył w drodze na dworzec autobusowy skąd mieliśmy jechać wprost na lotnisko w Alicante. Z wnętrza autobusu mogłem po raz ostatni podziwiać okolicę co z przyjemnością czyniłem.
Po dojeździe na lotnisko przestało padać ale wciąż było pochmurno. Formalności na lotnisku związane z nadaniem bagażu nie trwały zbyt długo i miałem czas na ostatnie zakupy w Hiszpani i na pokładzie samolotu zameldowałem się jakieś 15 minut przed odlotem. Mając już doświadczenia z poprzedniego lotu byłem lepiej przygotowany na podróż która minęła spokojnie i bezpiecznie ale w Krakowie pojawiły się niespodziewane komplikacje. Warunki pogodowe były trudne i czekaliśmy na autobus który miał nas przetransportować jakieś 200 metrów. Moim zdaniem to trochę absurdalna sytuacja ale może takie są standardy. Na lotnisku swoje musiałem odstać czekając na bagaż ale w końcu go odebrałem i mogłem ruszyć w kierunku Bielska. Po drodze zabrałem jeszcze jedną osobę, gdybym miał większy samochód to być może zabrałbym także ukraińską rodzinę szukającą transportu ale miejsca dla wszystkich nie było. O godzinie 18 byłem w domu, równo 10 godzin od momentu w którym opuściłem kwaterę w Calpe.
Po dojeździe na lotnisko przestało padać ale wciąż było pochmurno. Formalności na lotnisku związane z nadaniem bagażu nie trwały zbyt długo i miałem czas na ostatnie zakupy w Hiszpani i na pokładzie samolotu zameldowałem się jakieś 15 minut przed odlotem. Mając już doświadczenia z poprzedniego lotu byłem lepiej przygotowany na podróż która minęła spokojnie i bezpiecznie ale w Krakowie pojawiły się niespodziewane komplikacje. Warunki pogodowe były trudne i czekaliśmy na autobus który miał nas przetransportować jakieś 200 metrów. Moim zdaniem to trochę absurdalna sytuacja ale może takie są standardy. Na lotnisku swoje musiałem odstać czekając na bagaż ale w końcu go odebrałem i mogłem ruszyć w kierunku Bielska. Po drodze zabrałem jeszcze jedną osobę, gdybym miał większy samochód to być może zabrałbym także ukraińską rodzinę szukającą transportu ale miejsca dla wszystkich nie było. O godzinie 18 byłem w domu, równo 10 godzin od momentu w którym opuściłem kwaterę w Calpe.
Calpe Trening Camp 9
Czwartek, 3 marca 2022 Kategoria 100-200, Calpe Trening Camp 2022, Szosa, w grupie
Km: | 127.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:58 | km/h: | 25.57 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 117( 60%) |
Kalorie: | 3539kcal | Podjazdy: | 2100m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyjazd w Calpe. Prognozy pogody mówiły o możliwym załamaniu aury późnym popołudniem więc chcieliśmy wrócić wcześniej do Calpe. Wyjechaliśmy po 10 w kierunku Altei. Początkowo miałem problemy by się utrzymać w grupie ale jakoś się to udawało do momentu aż nastąpiły pierwsze zrywy mające na celu m.in. wyprzedzenie dużej grupy. Mnie na razie nie stać na charce,, nogi może by chciały ale płuca nie dają rady i obserwowałem jak różnica między mną a grupką się powiększa aż w końcu zniknęli w oddali. Wiedziałem jak mam jechać więc jechałem swoim tempem. Na pierwszym podjeździe zrobiłem małe przepalenie składające się z trzech minutowych akcentów. Następny podjazd poszedł mi już lepiej i na końcu spotkałem się z resztą. Z głównej drogi zjechaliśmy w boczną nad urokliwe jeziorko położone między wzniesieniami.
Jadąc wzdłuż akwenu stopniowo wspinaliśmy się w górę, ale najcięższy podjazd był dopiero przed nami. Na rozwidleniu dróg odbiliśmy w prawo i w momencie nachylenie wzrosło do 10 % a po kilkudziesięciu metrach już zrobiło się 15 ?sfalt zamienił w betonowe płyty. Na wąskiej drodze ciężko było jechać zakosami a podjazd w dalszej części był jeszcze bardziej wymagający, na ponad 500 metrowym odcinku nachylenie nie spadało poniżej 20 % a trudności podjazdowy dodawał fakt, że przez ponad 300 metrów droga prowadziła prosto w górę i przed sobą widziałem tylko ścianę, taki podjazd początkiem marca jest bardzo wymagający i trudny, w końcówce już ciężko się jechało, po 7 dniach wymagających treningów czułem w nogach już zmęczenie ale jakoś przemęczyłem cały podjazd.
Moc ze wspinaczki wyszła niezła a nachylenie nie sprzyjało mocnej i równej jeździe więc mogę być z siebie zadowolony. Na szczycie odpocząłem nieco w słońcu przed jak się okazało przełajowym zjazdem w dół. Na tym zjeździe nie czułem się pewnie, nawet na tarczowych hamulcach, w połowie zjazdu jeszcze zadzwonił telefon co było pretekstem aby się zatrzymać na moment i dać odpocząć dłoniom. Niewiele jednak na tym straciłem a zjazd nie był na tyle długi aby musieć robić dodatkowe postoje. Po zjeździe ruszyliśmy w kierunku centrum Castel de Castilas gdzie wypiliśmy kawę i gdy tylko ruszyliśmy po przerwie to zaczęła się zabawa czyli popularne w tym sporcie zrywy. Pierwszy niestety przespałem a dodatkowo nastąpił na zjeździe, nie tarciłem wiele wiec gdy tylko zaczął się kolejny podjazd doścignąłem grupę i ruszyłem do przodu, z tyłu była gonitwa ale przed zjazdem do Val de Ebo nie dałem się doścignąć. Na zjeździe już nie walczyłem bo czego bym nie zrobił, byłem bez szans. Swojej przewagi upatrywałem na kolejnym podjeździe pod Col deVal de Ebo. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale z podmuchami wiatru które próbowały mnie wytracić z równowagi. Wykrzesałem z siebie bardzo dużo mocy i wjechałem w niezłym czasie który jednak odbiegał od czołówki o ponad 2 minuty, to mówi wszystko o poziomie kolarstwa na świecie i moich miejscu w szeregu a jednak nie prezentuję na podjazdach poziomu przeciętnego ale nieco wyższy. Na przełęczy zatrzymałem się na moment i spokojnie zjechałem w dół do Pego na obiad.
Po drodze straciłem trochę czasu na nawigację ale trafiłem tam gdzie trzeba i miałem okazję rozkoszować się daniem regionalnym na zakończenie mojego pobytu w Calpe. Po postoju trzeba było jeszcze dojechać do Calpe, postanowiłem wracać z grupą i próbować utrzymać się na kole. Jechało się jednak na tyle dobrze, że dawałem nawet zmiany i dopiero przed Calpe odpuściłem luźno kręcąc przez ostatnie 15 minut. Wiązało się to z tym, że zostałem za grupą ale wszystko było kontrolowane, wolałem jechać w swoim tempie i skupić się an bezpiecznym przejeździe przez Calpe niż pilnować koła grupy i mając ograniczoną uwagę i kontrolę nad obserwacją otoczenia. Bezpiecznie dojechałem na kwaterę i miałem jedynie godzinę na to by zdać rower.
Jadąc wzdłuż akwenu stopniowo wspinaliśmy się w górę, ale najcięższy podjazd był dopiero przed nami. Na rozwidleniu dróg odbiliśmy w prawo i w momencie nachylenie wzrosło do 10 % a po kilkudziesięciu metrach już zrobiło się 15 ?sfalt zamienił w betonowe płyty. Na wąskiej drodze ciężko było jechać zakosami a podjazd w dalszej części był jeszcze bardziej wymagający, na ponad 500 metrowym odcinku nachylenie nie spadało poniżej 20 % a trudności podjazdowy dodawał fakt, że przez ponad 300 metrów droga prowadziła prosto w górę i przed sobą widziałem tylko ścianę, taki podjazd początkiem marca jest bardzo wymagający i trudny, w końcówce już ciężko się jechało, po 7 dniach wymagających treningów czułem w nogach już zmęczenie ale jakoś przemęczyłem cały podjazd.
Moc ze wspinaczki wyszła niezła a nachylenie nie sprzyjało mocnej i równej jeździe więc mogę być z siebie zadowolony. Na szczycie odpocząłem nieco w słońcu przed jak się okazało przełajowym zjazdem w dół. Na tym zjeździe nie czułem się pewnie, nawet na tarczowych hamulcach, w połowie zjazdu jeszcze zadzwonił telefon co było pretekstem aby się zatrzymać na moment i dać odpocząć dłoniom. Niewiele jednak na tym straciłem a zjazd nie był na tyle długi aby musieć robić dodatkowe postoje. Po zjeździe ruszyliśmy w kierunku centrum Castel de Castilas gdzie wypiliśmy kawę i gdy tylko ruszyliśmy po przerwie to zaczęła się zabawa czyli popularne w tym sporcie zrywy. Pierwszy niestety przespałem a dodatkowo nastąpił na zjeździe, nie tarciłem wiele wiec gdy tylko zaczął się kolejny podjazd doścignąłem grupę i ruszyłem do przodu, z tyłu była gonitwa ale przed zjazdem do Val de Ebo nie dałem się doścignąć. Na zjeździe już nie walczyłem bo czego bym nie zrobił, byłem bez szans. Swojej przewagi upatrywałem na kolejnym podjeździe pod Col deVal de Ebo. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale z podmuchami wiatru które próbowały mnie wytracić z równowagi. Wykrzesałem z siebie bardzo dużo mocy i wjechałem w niezłym czasie który jednak odbiegał od czołówki o ponad 2 minuty, to mówi wszystko o poziomie kolarstwa na świecie i moich miejscu w szeregu a jednak nie prezentuję na podjazdach poziomu przeciętnego ale nieco wyższy. Na przełęczy zatrzymałem się na moment i spokojnie zjechałem w dół do Pego na obiad.
Po drodze straciłem trochę czasu na nawigację ale trafiłem tam gdzie trzeba i miałem okazję rozkoszować się daniem regionalnym na zakończenie mojego pobytu w Calpe. Po postoju trzeba było jeszcze dojechać do Calpe, postanowiłem wracać z grupą i próbować utrzymać się na kole. Jechało się jednak na tyle dobrze, że dawałem nawet zmiany i dopiero przed Calpe odpuściłem luźno kręcąc przez ostatnie 15 minut. Wiązało się to z tym, że zostałem za grupą ale wszystko było kontrolowane, wolałem jechać w swoim tempie i skupić się an bezpiecznym przejeździe przez Calpe niż pilnować koła grupy i mając ograniczoną uwagę i kontrolę nad obserwacją otoczenia. Bezpiecznie dojechałem na kwaterę i miałem jedynie godzinę na to by zdać rower.