Wpisy archiwalne w kategorii
No Limited 2019
Dystans całkowity: | 4001.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 146:33 |
Średnia prędkość: | 27.30 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 52914 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 171 (87 %) |
Suma kalorii: | 65985 kcal |
Liczba aktywności: | 59 |
Średnio na aktywność: | 67.81 km i 2h 29m |
Więcej statystyk |
Rozjazd 23
Środa, 14 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:13 | km/h: | 27.12 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 129129 ( 66%) | HRavg | 108( 55%) |
Kalorie: | 386kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wieczorny wyjazd. Po raz kolejny nie miałem chęci i trasa jaką wybrałem była łatwa, bez dłuższego podjazdu. Wiatr nie był już tak odczuwalny jak dzień wcześniej ale było chłodniej. Noga też jakby słabsza niż dzień wcześniej i nawet zupełnie luźna jazda w 1 strefie była odczuwalna. Na podjazdach jechałem trochę mocniej i wtedy tętno skakało. Podczas jazdy nie skupiałem się na niczym więc żadnych korzyści z niej nie ma.
Trening 89
Wtorek, 13 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 30.77 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 150150 ( 76%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 861kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Skończył się urlop a wraz z nim większa ilość czasu wolnego. Jeden dzień musiałem zrobić zupełnie wolny bo czas miałem dopiero po 20 a chęci do jazdy nie było. Po ostatnich treningach w górach wybrałem dla odmiany trasę bez dłuższego podjazdu. Jakoś specjalnie nie chciało mi się jechać ale na drugi dzień bez roweru z rzędu nie mogłem sobie pozwolić.
Wyjechałem o niezbyt dobrej porze gdy na drogach było sporo samochodów. Już po wyjeździe wiedziałem, że głównym bohaterem będzie wiatr. Pomimo braku chęci i ogólnego rozluźnienia noga podawała całkiem nieźle. Po kilku minutach spokojnej jazdy ruszyłem mocniej, niesprzyjający wiatr pozwolił na trzymanie właściwej mocy. Mimo sporej ilości samochodów i wiatru wpływającego na moją jazdę największym problemem były skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Na pierwszym musiałem stanąć i nie widziałem w tym niczego złego, w Skoczowie znowu musiałem się zatrzymać. Za Skoczowem pojawił się pierwszy bardziej wymagający podjazd, dobrałem przełożenie i wjechałem założonym wcześniej tempem. Później kolejne utrudnienia, remont drogi w Dębowcu też mnie spowolnił ale jazda po nowej, równej nawierzchni w miejscu dosyć zużytej i nierównej drogi w kierunku Kończyc pozwoliła zyskać trochę czasu. Niestety warunki wietrzne zmieniały się z minuty na minutę i nie było dłuższego odcinka z wiatrem sprzyjającym. Szarpanym tempem dojechałem do Pruchnej gdzie na moment poczułem wiatr w plecy ale nie na długo. Po kilku minutach jazdy znowu musiałem się zatrzymać, kolejny remont drogi i zwężenie z ruchem wahadłowym. Później już wiatr był niesprzyjający. Nie przeszkadzało mi to bo noga podawała całkiem nieźle ale po prostu jechałem wolniej. Na ostatnich kilkunastu kilometrach noga podawała jeszcze lepiej i nawet podjazdy poszły gładko i przyjemnie mimo bardzo oszczędnej jazdy. Żeby było ciekawiej na ostatnich dwóch skrzyżowaniach trafiłem znowu na czerwone światła. Poza straconym czasem na skrzyżowaniach straciłem także motywację, nie jestem zwolennikiem zbyt dużej liczby przerw podczas jazdy i nie wpływają one dobrze na moją motywację i dyspozycję.
Wyjechałem o niezbyt dobrej porze gdy na drogach było sporo samochodów. Już po wyjeździe wiedziałem, że głównym bohaterem będzie wiatr. Pomimo braku chęci i ogólnego rozluźnienia noga podawała całkiem nieźle. Po kilku minutach spokojnej jazdy ruszyłem mocniej, niesprzyjający wiatr pozwolił na trzymanie właściwej mocy. Mimo sporej ilości samochodów i wiatru wpływającego na moją jazdę największym problemem były skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Na pierwszym musiałem stanąć i nie widziałem w tym niczego złego, w Skoczowie znowu musiałem się zatrzymać. Za Skoczowem pojawił się pierwszy bardziej wymagający podjazd, dobrałem przełożenie i wjechałem założonym wcześniej tempem. Później kolejne utrudnienia, remont drogi w Dębowcu też mnie spowolnił ale jazda po nowej, równej nawierzchni w miejscu dosyć zużytej i nierównej drogi w kierunku Kończyc pozwoliła zyskać trochę czasu. Niestety warunki wietrzne zmieniały się z minuty na minutę i nie było dłuższego odcinka z wiatrem sprzyjającym. Szarpanym tempem dojechałem do Pruchnej gdzie na moment poczułem wiatr w plecy ale nie na długo. Po kilku minutach jazdy znowu musiałem się zatrzymać, kolejny remont drogi i zwężenie z ruchem wahadłowym. Później już wiatr był niesprzyjający. Nie przeszkadzało mi to bo noga podawała całkiem nieźle ale po prostu jechałem wolniej. Na ostatnich kilkunastu kilometrach noga podawała jeszcze lepiej i nawet podjazdy poszły gładko i przyjemnie mimo bardzo oszczędnej jazdy. Żeby było ciekawiej na ostatnich dwóch skrzyżowaniach trafiłem znowu na czerwone światła. Poza straconym czasem na skrzyżowaniach straciłem także motywację, nie jestem zwolennikiem zbyt dużej liczby przerw podczas jazdy i nie wpływają one dobrze na moją motywację i dyspozycję.
Trening 88
Niedziela, 11 sierpnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019, w grupie
Km: | 132.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:43 | km/h: | 27.99 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 2147kcal | Podjazdy: | 1890m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po spokojnej sobocie chciałem zakończyć urlop a zarazem intensywny okres treningowy z przytupem. W ostatnim czasie mam nadmiar opcji do wyboru, tym razem była to czasówka na Łysą Górę, Pętla Dookoła Babiej Góry z Twomarkiem czy niedzielny trening z Jas-Kółkami. Na jazdę na czas miałem średnią ochotę, gdyby start był wcześniej to być może bym pojechał, trasę Dookoła Babiej mam w planach na ten rok ale zostawię ja sobie na jakiś wrześniowy weekend i zdecydowałem, ze pojadę na trening z Jas-Kółkami. Decyzje podjąłem rano przed wyjazdem i zdecydowałem się jechać prosto na Trzyniec gdzie miałem dołączyć do Jas-Kółek.
Wyjechałem po 7 w bardzo przyjemnej temperaturze. Jechałem spokojnie ale przed dołączeniem do grupy chciałem zrobić dwa krótkie mocniejsze akcenty. Pora do jazdy była idealna, zupełne pustki na drogach, ani jednego samochodu na odcinku kilkunastu kilometrów, dawno nie było takiego spokoju na drogach. Po dojeździe do Skoczowa musiałem chwile poczekać na zielone światło i myślałem, że zapali się dopiero gdy nadjedzie samochód ale po prostu czas czerwonego światła na tej drodze jest dłuższy niż na Wiślance i stąd musiałem dłużej poczekać. Za Skoczowem ruszyłem mocniej i krótki podjazd przed Międzyświeciem przepaliłem trochę nogę. Później jechałem dosyć mocnym tempem, na wypłaszczeniach i zjazdach odpuszczałem a na odcinkach w górę dawałem z siebie więcej. Przed Dzięgielowem się zatrzymałem na dłuższą chwile. Po wjeździe do Lesznej znowu przepaliłem nogę, tym razem nieco mocniej i dalej jechałem już spokojnie. Na zjeździe próba przybrania pozycji aerodynamicznej ale nie udana i przed przyjazdem Jas-Kółek byłem w Trzyńcu. Na moment się zatrzymałem, później trochę pokrążyłem po okolicy i po 5 minutach gdy nadjechał dosyć spory peleton dołączyłem na sam koniec i na początku trzymałem się z tyłu ale gdy wyjechaliśmy z Trzyńca to wyszedłem na czoło i dołączyłem do osób dyktujących tempo. Jazda była równa, dla większości osób spokojna, zmiany dobre, nikt nie przesadzał i zgranie współpracując dojechaliśmy do Jabłonkowa gdzie się porwało. Kilka osób wyrwało do przodu nie informując nikogo, że potrzebują się zatrzymać za potrzebą. Wszystko się rozerwało, słabsi nie wytrzymali tempa, jedna osoba pojechała inną drogą a grupa zjechała się w całość dopiero za rondem w Łomnej. Współpraca na czele nie układała się tak dobrze jak wcześniej ale w jako takim tempie i ładzie dojechaliśmy do Mostów gdzie zaczął się pierwszy trudniejszy odcinek tego dnia. Po kilku minutach postoju ruszyliśmy, kilka osób wyrwało do przodu, ja miałem plan na te ponad 9 kilometrów i zacząłem go realizować. Na trasie do Hyrczawy były 4 podjazdy i trzy wypłaszczenia/zjazdy, zamierzałem jechać mocno każdy podjazd i spokojnie łatwiejszy odcinek. Na każdym z podjazdów dokładałem 10 % w stosunku do poprzedniego. Moja jazda nie wyglądała tak jak innych, odjechało mi sporo osób, przy mocnej jeździe na podjazdach doganiałem po kilka osób ale na płaskim znów traciłem. Ten odcinek to był pokaz zespołowej siły, współpraca kilku Jas-Kółek nie pozwoliła na dogonienie zawodnika z Tomazi który odjechał i pierwszy był w Hyrczawie. Dając z siebie bardzo dużo na ostatnim podjeździe wyprzedziłem kolejne kilka osób i jako drugi byłem na szczycie wzniesienia. Później dużo luzu, najpierw postój, później spokojna jazda do Jaworzynki, trochę mocniejszy podjazd, walka z samochodami i postój w sklepie. Trochę się rozleniwiłem, noga ostygła i nie chciała kręcić tak jak powinna. W ogonie jechałem przez Jaworzynkę a podjazd do Istebnej zaczynałem jako jeden z ostatnich. Wjechałem bardzo spokojnie utrzymując jedną z ostatnich pozycji a na zjeździe jeszcze straciłem dystans do innych. Wszystko to było przymiarką do tego na co szykowałem się od rana. Mocna tempówka 10 minutowa w 5 strefie była jednym z założeń tego treningu. Ruszyłem mocno zaraz za stacją Orlen. Już na początku na bardzo trudnym fragmencie wyprzedziłem kilka osób ale jazda około 6 W/kg była za mocna i musiałem nieco zluzować. Po stromym fragmencie nastąpił prawie płaski na którym z kolei jechałem trochę za lekko. Po około 3 minutach wspinaczki wyprzedziłem sporą grupę która zaczynała podjazd około 30-40 sekund przede mną. To był dopiero początek, jeszcze czekało mnie 7 minut jazdy na mocy 350 Wat. Trzymałem właściwą moc, niezależnie od nachylenia i warunków panujących na drodze. Noga cały czas podawała bardzo dobrze, zbliżałem się do końca podjazdu, na koniec miałem już problem z utrzymaniem tempa, do tego doszedł spory korek który z trudem minąłem i 10 minut od początku tempówki minęło tuż przed skrzyżowaniem na Kubalonce. Byłem trochę ujechany, więcej chyba nie byłbym w stanie dać z siebie na tym podjeździe. Udało się przejechać cały odcinek z mocą około 5,5 W/kg, nie jest to wynik pozwalający na walkę z najlepszymi ale dobry poziom na który nie udało mi się wskoczyć w zeszłym roku a w tym coraz więcej podjazdów jestem w stanie jeździć na takiej mocy. Na szczycie dłuższy postój na uzupełnienie płynów i zjazd na którym nie czułem się całkiem pewnie. Przejazd przez Wisłę z dużymi utrudnieniami, udało się znaleźć optymalny tor jazdy i nie musiałem się zatrzymywać na czerwonym świetle i sprawnie dojechałem do ronda i spokojnie ruszyłem w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Przed podjazdem zatrzymałem się ma moment, było już nieźle ciepło i trochę się gotowałem. Gdy dojechałem do ostatnich 5 kilometrów podjazdu to ruszyłem mocniej. Starałem się trzymać moc zbliżoną do FTP ale nie bardzo wychodziło, czułem rezerwy ale nie potrafiłem dobrać odpowiedniego przełożenia i jechać z optymalną dla mnie kadencją. Mimo wszystko w dobrym tempie wjechałem na Przełęcz, na zjeździe skupiłem się na bezpieczeństwie. Minąłem kilka osób jadących w górę, w tym Alexeya swobodnie podjeżdżającego na przełęcz od strony Szczyrku. Przejazd przez Szczyrk był dosyć luźny ale pojawiło się kilka sytuacji w których musiałem hamować i zachowywać dużą ostrożność. Kilka osób sprawiało wrażenie jakby nie wiedziało jak poruszać się samochodem w obszarze zabudowanym, inni znowu jechali tak wolno, że nie było innego wyjścia jak wyprzedzenie ich. To nie było takie łatwe i przez pewien czas wlekłem się za takimi zawalidrogami. Na szczęście na zwężeniu w Buczkowicach nie koczowałem długo a szybka jazda do Bystrej i Bielska pomogła nadrobić stracony czas. W Bielsku dołożyłem jeszcze kilka podjazdów, tempo było już umiarkowane a na koniec całkiem rozjazdowe.
Solidny trening z dwoma dobrymi podjazdami, w czasie jazdy czułem już narastające zmęczenie. Po dwóch tygodniach długich, solidnych i mocnych treningów nogi są już strasznie zmęczone i myślę już tylko o odpoczynku a później podejmę decyzje na temat kolejnych tygodni i startów.
Informacje o podjazdach:
Wyjechałem po 7 w bardzo przyjemnej temperaturze. Jechałem spokojnie ale przed dołączeniem do grupy chciałem zrobić dwa krótkie mocniejsze akcenty. Pora do jazdy była idealna, zupełne pustki na drogach, ani jednego samochodu na odcinku kilkunastu kilometrów, dawno nie było takiego spokoju na drogach. Po dojeździe do Skoczowa musiałem chwile poczekać na zielone światło i myślałem, że zapali się dopiero gdy nadjedzie samochód ale po prostu czas czerwonego światła na tej drodze jest dłuższy niż na Wiślance i stąd musiałem dłużej poczekać. Za Skoczowem ruszyłem mocniej i krótki podjazd przed Międzyświeciem przepaliłem trochę nogę. Później jechałem dosyć mocnym tempem, na wypłaszczeniach i zjazdach odpuszczałem a na odcinkach w górę dawałem z siebie więcej. Przed Dzięgielowem się zatrzymałem na dłuższą chwile. Po wjeździe do Lesznej znowu przepaliłem nogę, tym razem nieco mocniej i dalej jechałem już spokojnie. Na zjeździe próba przybrania pozycji aerodynamicznej ale nie udana i przed przyjazdem Jas-Kółek byłem w Trzyńcu. Na moment się zatrzymałem, później trochę pokrążyłem po okolicy i po 5 minutach gdy nadjechał dosyć spory peleton dołączyłem na sam koniec i na początku trzymałem się z tyłu ale gdy wyjechaliśmy z Trzyńca to wyszedłem na czoło i dołączyłem do osób dyktujących tempo. Jazda była równa, dla większości osób spokojna, zmiany dobre, nikt nie przesadzał i zgranie współpracując dojechaliśmy do Jabłonkowa gdzie się porwało. Kilka osób wyrwało do przodu nie informując nikogo, że potrzebują się zatrzymać za potrzebą. Wszystko się rozerwało, słabsi nie wytrzymali tempa, jedna osoba pojechała inną drogą a grupa zjechała się w całość dopiero za rondem w Łomnej. Współpraca na czele nie układała się tak dobrze jak wcześniej ale w jako takim tempie i ładzie dojechaliśmy do Mostów gdzie zaczął się pierwszy trudniejszy odcinek tego dnia. Po kilku minutach postoju ruszyliśmy, kilka osób wyrwało do przodu, ja miałem plan na te ponad 9 kilometrów i zacząłem go realizować. Na trasie do Hyrczawy były 4 podjazdy i trzy wypłaszczenia/zjazdy, zamierzałem jechać mocno każdy podjazd i spokojnie łatwiejszy odcinek. Na każdym z podjazdów dokładałem 10 % w stosunku do poprzedniego. Moja jazda nie wyglądała tak jak innych, odjechało mi sporo osób, przy mocnej jeździe na podjazdach doganiałem po kilka osób ale na płaskim znów traciłem. Ten odcinek to był pokaz zespołowej siły, współpraca kilku Jas-Kółek nie pozwoliła na dogonienie zawodnika z Tomazi który odjechał i pierwszy był w Hyrczawie. Dając z siebie bardzo dużo na ostatnim podjeździe wyprzedziłem kolejne kilka osób i jako drugi byłem na szczycie wzniesienia. Później dużo luzu, najpierw postój, później spokojna jazda do Jaworzynki, trochę mocniejszy podjazd, walka z samochodami i postój w sklepie. Trochę się rozleniwiłem, noga ostygła i nie chciała kręcić tak jak powinna. W ogonie jechałem przez Jaworzynkę a podjazd do Istebnej zaczynałem jako jeden z ostatnich. Wjechałem bardzo spokojnie utrzymując jedną z ostatnich pozycji a na zjeździe jeszcze straciłem dystans do innych. Wszystko to było przymiarką do tego na co szykowałem się od rana. Mocna tempówka 10 minutowa w 5 strefie była jednym z założeń tego treningu. Ruszyłem mocno zaraz za stacją Orlen. Już na początku na bardzo trudnym fragmencie wyprzedziłem kilka osób ale jazda około 6 W/kg była za mocna i musiałem nieco zluzować. Po stromym fragmencie nastąpił prawie płaski na którym z kolei jechałem trochę za lekko. Po około 3 minutach wspinaczki wyprzedziłem sporą grupę która zaczynała podjazd około 30-40 sekund przede mną. To był dopiero początek, jeszcze czekało mnie 7 minut jazdy na mocy 350 Wat. Trzymałem właściwą moc, niezależnie od nachylenia i warunków panujących na drodze. Noga cały czas podawała bardzo dobrze, zbliżałem się do końca podjazdu, na koniec miałem już problem z utrzymaniem tempa, do tego doszedł spory korek który z trudem minąłem i 10 minut od początku tempówki minęło tuż przed skrzyżowaniem na Kubalonce. Byłem trochę ujechany, więcej chyba nie byłbym w stanie dać z siebie na tym podjeździe. Udało się przejechać cały odcinek z mocą około 5,5 W/kg, nie jest to wynik pozwalający na walkę z najlepszymi ale dobry poziom na który nie udało mi się wskoczyć w zeszłym roku a w tym coraz więcej podjazdów jestem w stanie jeździć na takiej mocy. Na szczycie dłuższy postój na uzupełnienie płynów i zjazd na którym nie czułem się całkiem pewnie. Przejazd przez Wisłę z dużymi utrudnieniami, udało się znaleźć optymalny tor jazdy i nie musiałem się zatrzymywać na czerwonym świetle i sprawnie dojechałem do ronda i spokojnie ruszyłem w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Przed podjazdem zatrzymałem się ma moment, było już nieźle ciepło i trochę się gotowałem. Gdy dojechałem do ostatnich 5 kilometrów podjazdu to ruszyłem mocniej. Starałem się trzymać moc zbliżoną do FTP ale nie bardzo wychodziło, czułem rezerwy ale nie potrafiłem dobrać odpowiedniego przełożenia i jechać z optymalną dla mnie kadencją. Mimo wszystko w dobrym tempie wjechałem na Przełęcz, na zjeździe skupiłem się na bezpieczeństwie. Minąłem kilka osób jadących w górę, w tym Alexeya swobodnie podjeżdżającego na przełęcz od strony Szczyrku. Przejazd przez Szczyrk był dosyć luźny ale pojawiło się kilka sytuacji w których musiałem hamować i zachowywać dużą ostrożność. Kilka osób sprawiało wrażenie jakby nie wiedziało jak poruszać się samochodem w obszarze zabudowanym, inni znowu jechali tak wolno, że nie było innego wyjścia jak wyprzedzenie ich. To nie było takie łatwe i przez pewien czas wlekłem się za takimi zawalidrogami. Na szczęście na zwężeniu w Buczkowicach nie koczowałem długo a szybka jazda do Bystrej i Bielska pomogła nadrobić stracony czas. W Bielsku dołożyłem jeszcze kilka podjazdów, tempo było już umiarkowane a na koniec całkiem rozjazdowe.
Solidny trening z dwoma dobrymi podjazdami, w czasie jazdy czułem już narastające zmęczenie. Po dwóch tygodniach długich, solidnych i mocnych treningów nogi są już strasznie zmęczone i myślę już tylko o odpoczynku a później podejmę decyzje na temat kolejnych tygodni i startów.
Informacje o podjazdach:
Trening 87
Sobota, 10 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 84.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 151151 ( 77%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1310kcal | Podjazdy: | 480m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Urlop się kończy i trzeba go jeszcze wykorzystać. Nie miałem żadnych planów na sobotę i pojechałem odebrać stroje. Wyjechałem po 10 z domu w bardzo wietrznych warunkach za którymi za bardzo nie przepadam. Noga całkiem dobra i moja jazda wyglądała bardzo dobrze. Po kilku kilometrach spokojnej jazdy pod wiatr ruszyłem mocniej, wiatr był sprzyjający i jechałem około 40 km/h do pierwszego podjazdu na trasie. Sekwencja kilku hopek w Rudzicy nie stanowiła żadnego problemu, dużo gorzej czułem się na zjeździe i odcinku drogi między stawami. Im bardziej płasko tym bardziej odczuwalny wiatr wiejący w twarz. Jechałem swoje a zatrzymał mnie dopiero przejazd kolejowy w Chybiu, wtedy też dojechało do mnie dwóch kolarzy których ciągłem za sobą aż do Strumienia. Tam mogłem jechać boczną droga do Wiślanki lub przez Zbytków. Odruchowo skręciłem w lewo i trafiłem na duży korek w kierunku skrzyżowania z Wiślanką. Sprawnie minąłem utrudnienia i postanowiłem ominąć główną drogę i jechałem na Golasowice. Po drodze minąłem się z jakąś Jas-Kółką. Po dojeździe do skrzyżowania z kolejną ruchliwą drogą usłyszałem dziwny odgłos i okazało się, że strzeliły mi spodenki, dziura była tak duża, że nie ma sensu nawet próbować tego naprawiać. Spodenki mają już swoje lata i swoje wysłużyły. Czując pewien dyskomfort jechałem dalej, picia w bidonie ubywało szybko i dojeżdżając do Pawłowic miałem już prawie pusty bidon. Po skręcie w lewo na Jastrzębie znów walczyłem z wiatrem. Jechałem dosyć mocno ale drogi nie ubywało. Kilka zmarszczek jeszcze potęgowało trudność tego odcinka. W końcu dojechałem do celu. Po odpoczynku i odbiorze strojów ruszyłem w kierunku Bzia a następnie Pruchnej. Wiatr trochę się odwrócił i liczba odcinków w sprzyjających warunkach się zmniejszyła. Jechałem dalej swoje, chciałem szybko dostać się do Pruchnej ale się nie dało, na początek dwukrotnie musiałem minąć się z kombajnem co skutkowało zatrzymaniem się i zjazdem na pobocze a następnie trafiłem na zamkniętą drogę i musiałem jechać wąską, nierówną i zanieczyszczoną drogą a później wzdłuż dwupasmówki z wiatrem wiejącym w twarz. Gdy dostałem się na drugą stronę Wiślanki to miało już być znacznie lepiej. Jechałem całkiem dobrym tempem ale musiałem bardzo uważać na zanieczyszczoną drogę. W Zaborzu znowu zderzenie z czołowym wiatrem. Mój organizm się już gotował i nie pracował jak należy. Postój w sklepie trochę pomógł. Zupełnie odzwyczaiłem się od upałów a dodatkowo nie bardzo toleruje długie przerwy w trakcie jazdy i później pojawiają się takie problemy. Z dużą dozą ostrożności dojechałem do domu.
Niby spokojny wyjazd a czułem się po nim zmęczony.
Niby spokojny wyjazd a czułem się po nim zmęczony.
Rozjazd 22
Piątek, 9 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 22.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny krótki wyjazd. Wybrałem się tradycyjnie na Przegibek z myślą o zrobieniu kroku naprzód w nauce techniki zjazdu. Już w Bielsku przećwiczyłem kilka innych rzeczy które w przyszłości mogą się przydać a nie zwracałem na nie zupełnie uwagi. Pierwszą rzeczą było wchodzenie w zakręty na dużej prędkości, omijanie przeszkód bez większego hamowania czy picie z bidonu w bardzo niebezpiecznym momencie. Wszystko wyglądało nieźle, nie zwracałem za bardzo uwagi na tempo jakim jechałem. Na podjeździe jechałem odrobine za mocno ale nie na tyle aby zmęczyć nogi. Najważniejszą sprawą był jednak zjazd w pozycji aerodynamicznej. Po wielu godzinach obserwacji zjazdów najlepszych kolarzy świata podczas wyścigów World Tour i dokładnym zapamiętaniu najbardziej optymalnej pozycji aerodynamicznej na zjeździe postanowiłem w końcu zabrać się za ten element, na wielu mniej technicznych zjazdach może mi się to bardzo przydać. Gdy zacząłem zjazd to pierwszą jego część wykorzystałem na przybranie pozycji, nie wiem jak wyglądała ona z zewnątrz ale jeszcze nigdy nie zjeżdżałem ze środkiem ciężkości położonym tuż nad górną rurą ramy. Pedałowanie nie było łatwe i starałem się go unikać, jechałem na pewno szybciej niż przy wyższej pozycji na siodle. Przed pierwszymi zakrętami trochę się bałem i niepotrzebnie dohamowałem, dalej czułem się już pewniej ale po kilku minutach w tej pozycji zaczęły mnie boleć biodra i plecy i z trudem dotrwałem do końca zjazdu. Było to ciekawe doświadczenie ale czeka mnie wiele miesięcy pracy aby technikę zjazdu doprowadzić do perfekcji a wtedy nie powinienem tracić wiele do najlepszych w tym elemencie. Do końca jazdy czułem dyskomfort związany z plecami ale później przeszło.
Niby zwykła przejażdżka w 1, 2 strefie a spróbowałem wielu ciekawych rzeczy na które na zwykłym treningu nie mam czasu. Policzyłem, że po raz 49 w tym roku wjechałem na Przegibek. Jest to mój absolutny rekord a rok jeszcze się nie skończył.
Informacje o podjeździe:
Niby zwykła przejażdżka w 1, 2 strefie a spróbowałem wielu ciekawych rzeczy na które na zwykłym treningu nie mam czasu. Policzyłem, że po raz 49 w tym roku wjechałem na Przegibek. Jest to mój absolutny rekord a rok jeszcze się nie skończył.
Informacje o podjeździe:
Trening 86
Czwartek, 8 sierpnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 120.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:46 | km/h: | 25.17 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 2110kcal | Podjazdy: | 2420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny solidny trening zaliczony. Od dawna planowałem tą trasę, jak był czas to nie było pogody, itp. W końcu się udało i zaliczyłem ciekawą ale i bardzo wymagającą trasę.
Wyjechałem nieco później niż myślałem, wszystko przez nocne opady deszczu, mokre drogi i ogólnie niepewną aurę. Od początku jechało się bardzo ciężko, nie mogłem się rozkręcić, nawet mocna jazda na kilku hopkach nie pomogła. Nieco lepiej było po dojeździe do podjazdu na Przegibek. Podjechałem spokojnym tempem, zbliżając się do szczytu próbowałem wyciągnąć banana z kieszeni i wyciągając jednego drugi wypadł na drogę. Musiałem się zatrzymać, wrócić po zgubę i dopiero dokończyć podjazd. Na zjeździe tradycyjnie skupiłem się na technice i całkiem dobrze pokonałem pierwszą cześć zjazdu a gdy wyjechałem na łatwiejszy fragment to postanowiłem zjechać jak najlepszym tempem. Wiatr w plecy pomógł w bardzo szybkim pokonaniu dalszej części zjazdu. Powoli się rozkręcałem, odcinek wzdłuż jeziora wyglądał nieźle chociaż to także zasługa dobrego wiatru. Na pagórkach męczyłem się ale udzielała mi się atmosfera TDP i szło łatwiej. Pierwszy sprawdzian tego dnia to podjazd na Rychwałdek. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą do Sanktuarium w Rychwałdzie ruszyłem mocniej. Starałem się jechać równym tempem ale gdy tylko zrobiło się stromiej generowałem lepszą moc niż na samym początku. Momentami nachylenie przekraczało 10 % i było to odczuwalne. W dobrym tempie wjechałem na szczyt i gdy zaczynałem zjazd to znowu miałem problem z łańcuchem i cały zjazd pokonałem bez kręcenia. Przez to nie był on ani dobry technicznie, ani szybki. Po zjeździe zatrzymałem się i chwile trwało zanim nałożyłem łańcuch i mogłem jechać dalej. Skierowałem się w stronę dawno nie odwiedzonej Pewli Ślemeńskiej, w górę jechałem tą drogą tylko raz, 13 lat temu. Zupełnie zapomniałem jak wygląda ten odcinek. Już na początku utrudnienia drogowe i zwężenie. Szybko i sprawnie udało się minąć to wahadło a podjazd ciągnie się przez kilka kilometrów bez specjalnych trudności. Po prawie 5 kilometrach drogi lekko wznoszącej się do góry nachylenie gwałtownie wzrasta i na około 400 metrach średnie nachylenie wynosi ponad 10 % a maksymalne nawet 15 %. Wjechałem dosyć spokojnie, podjazd nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia a długi ciągnący się zjazd w stronę Ślemienia nie wyglądał lepiej. Później miałem drobne problemy nawigacyjne i dosyć długo szukałem właściwej drogi prowadzącej do Huciska przez Czeretnik. Gdy już trafiłem na właściwy podjazd to ruszyłem dosyć spokojnie ale szybko zrobiło się stromo i moc wzrosła. Podjazd jest trudny, nie ma jednostajnego nachylenia i trafił się nawet fragment na którym nachylenie przekroczyło 20 %. Próbując utrzymać się w siodle podnosiło mi koło do góry i musiałem stanąć w korby, na szczęście droga była w miarę czysta i przyczepność dobra. Na najtrudniejszych fragmentach dawałem z siebie prawie maksa. Noga już podawała całkiem dobrze i całkiem przyjemnie się podjeżdżało. Niestety po niecałych 2 kilometrach wspinaczki gdy nachylenie spadło pogorszył się znacznie stan nawierzchni. Ostatnie kilkaset metrów prowadziło nierówną, dziurawą i częściowo żwirową drogą, do tego doszło bardzo nierówne nachylenie i ciężko było złapać jakiś rytm, po dobrej pierwszej części podjazdu końcówka była słaba w moim wykonaniu. Ciężko mi było określić gdzie jest dokładnie szczyt i początek zjazdu. Zjazd do Huciska wyglądał lepiej, lepsza droga, kilka trudnych i technicznych sekcji i nieco krócej. Szybko znalazłem się na dole i zrobiłem krótka przerwę. Po kilku minutach ruszyłem w kierunku domu dokładnie tą samą drogą co jechałem. Na podjeździe dałem z siebie dużo, na trudnych sekcjach jechałem na prawie maksymalnej intensywności a na łatwiejszych też nie odpuszczałem. Dzięki temu mój wjazd wyglądał lepiej a na odcinkach o nachyleniu ponad 10 % czułem się bardzo dobrze. Nie zdecydowałem się na jazdę w siodle i najtrudniejsze fragmenty pokonałem na stojąco. Nie wiem co było bardziej meczące, podjazd czy zjazd do Ślemienia. Zjeżdżałem bardzo wolno, topornie ale na szczęście bezpiecznie a w drugiej części gdy droga wyglądała lepiej zdecydowałem się nawet na bardziej odważną jazdę. Nie miałem wiele czasu na regeneracje przed kolejnym podjazdem. Zaledwie kilometr od zakończenia zjazdu zacząłem wspinaczkę na Jasną Górkę. Bardzo wymagające 1200 metrów pokonałem mocnym tempem a kolejne bardzo łagodne 1500 metrów już dużo spokojniej. Na zjeździe do Pewli nie szalałem, na zwężeniu musiałem się zatrzymać a później przegapiłem skręt na Rychwałdek. Wracałem się ponad kilometr do skrzyżowania i skręciłem w właściwą drogę. Po chwili odbiłem z głównej drogi w prawo i zaliczyłem alternatywny podjazd przez Rychwałdek. Początek łatwy a ostatnie 600 metrów to ściana o nachyleniu ponad 10 %. Pomimo wysokiej temperatury, braku cienia i pustki w bidonach wjechałem dobrym tempem. Na zjeździe nie rozpędziłem się zbytnio ale sklep w Rychwałdzie minąłem i musiałem jechać aż do Okrajnika. Nawodniłem się, napełniłem bidony i ruszyłem pagórkowatą drogą w kierunku ostatniego tego dnia bardziej wymagającego podjazdu na Przegibek. Noga podawała całkiem dobrze i gdy dojechałem do Międzybrodzia to wpadłem na najgłupszy od dawna pomysł i skręciłem na Nowy Świat. Zacząłem dosyć spokojnie ale z czasem jechałem coraz mocniej. Gdy zbliżałem się do płyt to jechałem już na maksa. Na odcinku płyt musiałem ominąć dużą grupę pieszych, niewiele brakowało abym musiał się zatrzymać. Ostatkiem sił dotarłem do końca podjazdu i dłuższą chwile dochodziłem do siebie. Na zjeździe zbyt odważnie się puściłem i mało brakowało abym wypadł z drogi. Pulsacyjnie hamując bezpiecznie dotarłem do końca zjazdu. Obręcze cierpiały a okładzin w przednim hamulcu już prawie nie było. Na szczęście koła całe i mogłem jechać dalej. Po wypaleniu wszystkich zapałek na Nowym Świecie nie miałem już sił jechać, byłem ujechany i nie jechało mi się za dobrze. Tętno było już podwyższone ale jakoś przemęczyłem podjazd na Przegibek. Na zjeździe był zbyt duży ruch aby poćwiczyć technikę i zjechałem spokojnie do Straconki. Przejazd przez miasto w dosyć dużym ruchu nie był najlepszym rozwiązaniem. Jakoś dojechałem do domu czując w nogach ciężką trasę i duże obciążenia jakie sobie zadałem.
Informacje o podjazdach:
Zaliczyłem trzy nowe podjazdy a na 4 poprawiłem swoje najlepsze czasy, tylko jeden z nich był dosyć wyśrubowany a pozostałe trzy to była tylko formalność.
Wyjechałem nieco później niż myślałem, wszystko przez nocne opady deszczu, mokre drogi i ogólnie niepewną aurę. Od początku jechało się bardzo ciężko, nie mogłem się rozkręcić, nawet mocna jazda na kilku hopkach nie pomogła. Nieco lepiej było po dojeździe do podjazdu na Przegibek. Podjechałem spokojnym tempem, zbliżając się do szczytu próbowałem wyciągnąć banana z kieszeni i wyciągając jednego drugi wypadł na drogę. Musiałem się zatrzymać, wrócić po zgubę i dopiero dokończyć podjazd. Na zjeździe tradycyjnie skupiłem się na technice i całkiem dobrze pokonałem pierwszą cześć zjazdu a gdy wyjechałem na łatwiejszy fragment to postanowiłem zjechać jak najlepszym tempem. Wiatr w plecy pomógł w bardzo szybkim pokonaniu dalszej części zjazdu. Powoli się rozkręcałem, odcinek wzdłuż jeziora wyglądał nieźle chociaż to także zasługa dobrego wiatru. Na pagórkach męczyłem się ale udzielała mi się atmosfera TDP i szło łatwiej. Pierwszy sprawdzian tego dnia to podjazd na Rychwałdek. Po dojeździe do skrzyżowania z drogą do Sanktuarium w Rychwałdzie ruszyłem mocniej. Starałem się jechać równym tempem ale gdy tylko zrobiło się stromiej generowałem lepszą moc niż na samym początku. Momentami nachylenie przekraczało 10 % i było to odczuwalne. W dobrym tempie wjechałem na szczyt i gdy zaczynałem zjazd to znowu miałem problem z łańcuchem i cały zjazd pokonałem bez kręcenia. Przez to nie był on ani dobry technicznie, ani szybki. Po zjeździe zatrzymałem się i chwile trwało zanim nałożyłem łańcuch i mogłem jechać dalej. Skierowałem się w stronę dawno nie odwiedzonej Pewli Ślemeńskiej, w górę jechałem tą drogą tylko raz, 13 lat temu. Zupełnie zapomniałem jak wygląda ten odcinek. Już na początku utrudnienia drogowe i zwężenie. Szybko i sprawnie udało się minąć to wahadło a podjazd ciągnie się przez kilka kilometrów bez specjalnych trudności. Po prawie 5 kilometrach drogi lekko wznoszącej się do góry nachylenie gwałtownie wzrasta i na około 400 metrach średnie nachylenie wynosi ponad 10 % a maksymalne nawet 15 %. Wjechałem dosyć spokojnie, podjazd nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia a długi ciągnący się zjazd w stronę Ślemienia nie wyglądał lepiej. Później miałem drobne problemy nawigacyjne i dosyć długo szukałem właściwej drogi prowadzącej do Huciska przez Czeretnik. Gdy już trafiłem na właściwy podjazd to ruszyłem dosyć spokojnie ale szybko zrobiło się stromo i moc wzrosła. Podjazd jest trudny, nie ma jednostajnego nachylenia i trafił się nawet fragment na którym nachylenie przekroczyło 20 %. Próbując utrzymać się w siodle podnosiło mi koło do góry i musiałem stanąć w korby, na szczęście droga była w miarę czysta i przyczepność dobra. Na najtrudniejszych fragmentach dawałem z siebie prawie maksa. Noga już podawała całkiem dobrze i całkiem przyjemnie się podjeżdżało. Niestety po niecałych 2 kilometrach wspinaczki gdy nachylenie spadło pogorszył się znacznie stan nawierzchni. Ostatnie kilkaset metrów prowadziło nierówną, dziurawą i częściowo żwirową drogą, do tego doszło bardzo nierówne nachylenie i ciężko było złapać jakiś rytm, po dobrej pierwszej części podjazdu końcówka była słaba w moim wykonaniu. Ciężko mi było określić gdzie jest dokładnie szczyt i początek zjazdu. Zjazd do Huciska wyglądał lepiej, lepsza droga, kilka trudnych i technicznych sekcji i nieco krócej. Szybko znalazłem się na dole i zrobiłem krótka przerwę. Po kilku minutach ruszyłem w kierunku domu dokładnie tą samą drogą co jechałem. Na podjeździe dałem z siebie dużo, na trudnych sekcjach jechałem na prawie maksymalnej intensywności a na łatwiejszych też nie odpuszczałem. Dzięki temu mój wjazd wyglądał lepiej a na odcinkach o nachyleniu ponad 10 % czułem się bardzo dobrze. Nie zdecydowałem się na jazdę w siodle i najtrudniejsze fragmenty pokonałem na stojąco. Nie wiem co było bardziej meczące, podjazd czy zjazd do Ślemienia. Zjeżdżałem bardzo wolno, topornie ale na szczęście bezpiecznie a w drugiej części gdy droga wyglądała lepiej zdecydowałem się nawet na bardziej odważną jazdę. Nie miałem wiele czasu na regeneracje przed kolejnym podjazdem. Zaledwie kilometr od zakończenia zjazdu zacząłem wspinaczkę na Jasną Górkę. Bardzo wymagające 1200 metrów pokonałem mocnym tempem a kolejne bardzo łagodne 1500 metrów już dużo spokojniej. Na zjeździe do Pewli nie szalałem, na zwężeniu musiałem się zatrzymać a później przegapiłem skręt na Rychwałdek. Wracałem się ponad kilometr do skrzyżowania i skręciłem w właściwą drogę. Po chwili odbiłem z głównej drogi w prawo i zaliczyłem alternatywny podjazd przez Rychwałdek. Początek łatwy a ostatnie 600 metrów to ściana o nachyleniu ponad 10 %. Pomimo wysokiej temperatury, braku cienia i pustki w bidonach wjechałem dobrym tempem. Na zjeździe nie rozpędziłem się zbytnio ale sklep w Rychwałdzie minąłem i musiałem jechać aż do Okrajnika. Nawodniłem się, napełniłem bidony i ruszyłem pagórkowatą drogą w kierunku ostatniego tego dnia bardziej wymagającego podjazdu na Przegibek. Noga podawała całkiem dobrze i gdy dojechałem do Międzybrodzia to wpadłem na najgłupszy od dawna pomysł i skręciłem na Nowy Świat. Zacząłem dosyć spokojnie ale z czasem jechałem coraz mocniej. Gdy zbliżałem się do płyt to jechałem już na maksa. Na odcinku płyt musiałem ominąć dużą grupę pieszych, niewiele brakowało abym musiał się zatrzymać. Ostatkiem sił dotarłem do końca podjazdu i dłuższą chwile dochodziłem do siebie. Na zjeździe zbyt odważnie się puściłem i mało brakowało abym wypadł z drogi. Pulsacyjnie hamując bezpiecznie dotarłem do końca zjazdu. Obręcze cierpiały a okładzin w przednim hamulcu już prawie nie było. Na szczęście koła całe i mogłem jechać dalej. Po wypaleniu wszystkich zapałek na Nowym Świecie nie miałem już sił jechać, byłem ujechany i nie jechało mi się za dobrze. Tętno było już podwyższone ale jakoś przemęczyłem podjazd na Przegibek. Na zjeździe był zbyt duży ruch aby poćwiczyć technikę i zjechałem spokojnie do Straconki. Przejazd przez miasto w dosyć dużym ruchu nie był najlepszym rozwiązaniem. Jakoś dojechałem do domu czując w nogach ciężką trasę i duże obciążenia jakie sobie zadałem.
Informacje o podjazdach:
Zaliczyłem trzy nowe podjazdy a na 4 poprawiłem swoje najlepsze czasy, tylko jeden z nich był dosyć wyśrubowany a pozostałe trzy to była tylko formalność.
Trening 85
Środa, 7 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 31.46 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 148148 ( 75%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 756kcal | Podjazdy: | 340m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Luźny trening przed kibicowaniem
na trasie kolejnego etapu TDP. Po ostatnim mocnym treningu czułem dosyć wyraźne
nogi i trening w strefie 2 był idealny na ten dzień. Wyjechałem o takiej porze
aby spokojnie wrócić i bezstresowo przygotować się do wyjazdu na metę TDP w
Bielsku-Białej. Niestety taka pora nie sprzyjała przyjemnej jeździe bo ruch na
drogach był spory.
Już na początku miałem problem z jazdą ustalonym tempem. Dopiero gdy ruszyłem mocniej i wyjechałem na bardziej otwarty teren gdzie musiałem zmagać się z silniejszym wiatrem to moja jazda była efektywniejsza. Do Skoczowa dojechałem bez większych problemów ale miałem dylemat gdzie jechać, ostatecznie odbiłem na Ustroń i w dosyć dobrym tempie przejechałem odcinek drogi zasłoniętej ekranami przed wpływem wiatru. Im bliżej ustronia tym silniejszy wiatr i wolniejsza jazda. Trzymałem założoną moc a prędkość nie miała dla mnie znaczenia. Niestety na każdym skrzyżowaniu trafiałem na czerwone światło i stąd aż 3 postoje przed nawrotem w Ustroniu Polanie. Na nawrocie też musiałem stanąć ale za to później wiało w plecy i trochę czasu mogłem nadrobić. Niestety po wjeździe do Ustronia zaczęły się korki, spowolnienia ale trafiłem na moment tuż po przejeździe pociągu i akurat szlaban się otworzył i udało się wjechać na przejazd przed samochodami. Droga do Skoczowa to wielokrotne przyśpieszanie i hamowanie, dobra metoda na ćwiczenie koncentracji. Od Skoczowa już nieco lżejszym tempem ale na podjazdach znów mocniej. Dopiero w Jasienicy trafiłem na pierwsze tego dnia skrzyżowanie na którym nie musiałem czekać na zielone światło i dzięki temu szybko i efektywnie przejechałem ten odcinek ale rondo w Jaworzu znów skutecznie wybiło mnie z rytmu. Ostatnie kilka kilometrów główną drogą zleciało szybko głownie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Po zjeździe z głównej drogi odpuściłem w celu rozjechania nóg.
Już na początku miałem problem z jazdą ustalonym tempem. Dopiero gdy ruszyłem mocniej i wyjechałem na bardziej otwarty teren gdzie musiałem zmagać się z silniejszym wiatrem to moja jazda była efektywniejsza. Do Skoczowa dojechałem bez większych problemów ale miałem dylemat gdzie jechać, ostatecznie odbiłem na Ustroń i w dosyć dobrym tempie przejechałem odcinek drogi zasłoniętej ekranami przed wpływem wiatru. Im bliżej ustronia tym silniejszy wiatr i wolniejsza jazda. Trzymałem założoną moc a prędkość nie miała dla mnie znaczenia. Niestety na każdym skrzyżowaniu trafiałem na czerwone światło i stąd aż 3 postoje przed nawrotem w Ustroniu Polanie. Na nawrocie też musiałem stanąć ale za to później wiało w plecy i trochę czasu mogłem nadrobić. Niestety po wjeździe do Ustronia zaczęły się korki, spowolnienia ale trafiłem na moment tuż po przejeździe pociągu i akurat szlaban się otworzył i udało się wjechać na przejazd przed samochodami. Droga do Skoczowa to wielokrotne przyśpieszanie i hamowanie, dobra metoda na ćwiczenie koncentracji. Od Skoczowa już nieco lżejszym tempem ale na podjazdach znów mocniej. Dopiero w Jasienicy trafiłem na pierwsze tego dnia skrzyżowanie na którym nie musiałem czekać na zielone światło i dzięki temu szybko i efektywnie przejechałem ten odcinek ale rondo w Jaworzu znów skutecznie wybiło mnie z rytmu. Ostatnie kilka kilometrów główną drogą zleciało szybko głownie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Po zjeździe z głównej drogi odpuściłem w celu rozjechania nóg.
Trening 84
Wtorek, 6 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 87.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:09 | km/h: | 27.62 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1671kcal | Podjazdy: | 1480m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocny trening połączony z kibicowaniem na trasie TDP. Niestety poniedziałkowe zdarzenie na trasie z udziałem młodego kolarza z Belgii i jego skutki wpłynęły na skrócenie etapu i jego neutralizacje wic z jednego z najciekawszych etapów tegorocznej edycji TDP stał się smutny przejazd kolarzy z Jaworzna na Kocierz tempem wycieczkowym, z punktu widzenia typowego kibica nie było w tym nic ciekawego.
Przed wyjazdem miałem trochę rzeczy do zrobienia i na trening ruszyłem trochę spóźniony. Wiedziałem, że cześć dróg będzie pozamykana i może być problem z przejazdem i postanowiłem jechać możliwie mocno cały czas aby jak najdalej dojechać przed przejazdem Kolumny Reklamowej. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, w kilku momentach jechałem naprawdę mocno i dobrze rozgrany dotarłem do początku podjazdu na Przegibek. Tempo jakie narzuciłem było mocne, cały czas trzymałem się w 5 strefie, mijałem sporą liczbę kolarzy i rowerzystów, około 500 metrów do szczytu dojechałem do jakiegoś kolarza który natychmiast złapał moje koło i dowiozłem go prawie do szczytu gdzie poszedł dużo mocniej i mnie zostawił. Nie przejąłem się tym tak jak jego nieodpowiedzialnym zachowaniem na początku zjazdu. Nie zatrzymywałem się na szczycie i po dojechaniu do pierwszego zakrętu musiałem mocno hamować, wspomniany kolarz postanowił zawrócić zaraz za zakrętem, ledwo wyhamowałem a tętno skoczyło mi o 20 uderzeń. Nie byłem w stanie jechać normalnie i cały zjazd był słaby, po dojeździe do skrzyżowania w Międzybrodziu zauważyłem, że droga już jest zamknięta. Pozwolono mi jechać, jechałem odrobine za mocno, mój organizm odpowiadał na to bardzo wysokim tętnem. Bez kłopotów dojechałem do zapory w Tresnej gdzie zostałem po raz pierwszy zatrzymany przez Policję. Po kilku minutach czekania puszczono mnie i jechałem dalej zupełnie pustą drogą aż do Łękawicy gdzie musiałem przekonać kierujących ruchem żeby mnie puścili. Dojechałem do szkoły w Kocierz Moszczenickim i na tym koniec. Zatrzymałem się w miejscu w którym stali Strażacy i tam oczekiwałem na przejazd kolarzy. Spora grupa kolarzy zlekceważyła polecenia Policji i Straży Pożarnej i przedostała się dalej w kierunku Kocierza. Mi to nie przeszkadzało, byłem w miejscu z którego bardzo dobrze było widać przejazd peletonu. Spodziewałem się, że będą tam po 15 i się nie pomyliłem. Ich przejazd był bardzo spokojny, jechali zwartą grupą którą prowadzili zawodnicy teamu Lotto. Po przejeździe kolarzy i samochodów zabezpieczających koniec wyścigu można było jechać w kierunku mety na Kocierzu. Odczekałem chwile i ruszyłem z wieloma innymi osobami. Postój nie wpłynął na mnie dobrze, męczyłem się, nie byłem w stanie jechać na wyższej mocy a dodatkowo miałem delikatny problem z tylnym kołem. Gdy dojechałem do początku właściwego podjazdu to ruszyłem mocno. Jechałem bardzo dobrym i równym tempem, mniej więcej w połowie podjazdu gdy nachylenie było już mniejsze to dojechałem do końca wyścigu. Trzymając dobrą moc jechałem dalej, doping stojących wzdłuż drogi ludzi pomógł i zmotywował mnie do mocnej jazdy do końca. W mocnym tempie dojechałem do miejsca z którego do bramy na teren ośrodka na Kocierzy brakowało 100 metrów i musiałem odpuścić bo droga była zablokowana przez samochody i innych kolarzy którzy jechali tak jak ja za peletonem. Ostatnie 400 metrów do mety wjechałem już bardzo wolnym tempem lawirując miedzy pieszymi i innymi przeszkodami. Dałem z siebie bardzo dużo na podjeździe i od razu skierowałem się w stronę bufetu. Kufel złocistego płynu podziałał na mnie bardzo orzeźwiająco i po krótkiej przerwie zacząłem szukać miejsca z którego dobrze będzie widać wjazd kolarzy na metę a także telebim aby monitorować na bieżąco sytuacje na trasie. Po wjeździe kolarzy na metę minuta ciszy i wszyscy naraz zaczęli opuszczać Miasteczko Sportowe. Mi udało się wyjechać w miarę z przodu w niewielkim tłoku. Na zjeździe musiałem uważać na dużą ilość rowerzystów i dopiero w drugiej połowie zjazdu mogłem jechać szybciej i lepiej technicznie. Na dużą liczbę rowerzystów natknąłem się także na podjeździe z Targanic w kierunku Porąbki. Na najtrudniejszym fragmencie dałem z siebie dużo ale podjazd był za krótki aby poczuć zmęczenie. Na zjeździe nie poszalałem, dojazd do Porąbki nie wyglądał źle, nikt mnie nie wyprzedził a mi udało się dojechać do kilkuosobowej grupki która później odbiła na Czaniec a ja w kierunku Międzybrodzia. W bidonach już było pusto, najbliższy sklep dopiero w Międzybrodziu od którego dzieliło mnie jeszcze kilka kilometrów. Po drodze korciło mnie aby skręcić w kierunku Hrobaczej Łąki ale bez wody w bidonie mogłoby się to źle skończyć. W końcu dojechałem do upragnionego wodopoju. Napełniłem bidony, wypiłem dodatkowo małą butelkę wody i puszkę coli i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na dojeździe już czułem, że jestem zmęczony a chciałem jeszcze mocno wjechać ostatnie 3 kilometry przed przełęczą. Ruszyłem mocno ale wiedziałem, ze będzie ciężko utrzymać tempo do końca podjazdu. Dawałem z siebie ile mogłem, w nogach zostało jeszcze trochę sił i udało się dojechać w założonym tempie do samego szczytu. Na zjeździe musiałem odpocząć a to nie sprzyjało szybkiej i technicznej jeździe. Przez Bielsko przejechałem sprawnie ale z dużym zmęczeniem które dawało się we znaki. Nie byłem w stanie się zregenerować podczas jazdy i męczyłem się do samego końca.
Bardzo fajny trening zaliczony. Mocne tempo pod górę i co najważniejsze powtarzalność która cieszy bardziej niż poziom jaki prezentowałem podczas podjeżdżania pod górę. Zabrakło weryfikacji formy na podjeździe pod Kocierz przez najlepszych kolarzy ale na to nie miałem żadnego wpływu.
Informacje o podjazdach:
Przed wyjazdem miałem trochę rzeczy do zrobienia i na trening ruszyłem trochę spóźniony. Wiedziałem, że cześć dróg będzie pozamykana i może być problem z przejazdem i postanowiłem jechać możliwie mocno cały czas aby jak najdalej dojechać przed przejazdem Kolumny Reklamowej. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, w kilku momentach jechałem naprawdę mocno i dobrze rozgrany dotarłem do początku podjazdu na Przegibek. Tempo jakie narzuciłem było mocne, cały czas trzymałem się w 5 strefie, mijałem sporą liczbę kolarzy i rowerzystów, około 500 metrów do szczytu dojechałem do jakiegoś kolarza który natychmiast złapał moje koło i dowiozłem go prawie do szczytu gdzie poszedł dużo mocniej i mnie zostawił. Nie przejąłem się tym tak jak jego nieodpowiedzialnym zachowaniem na początku zjazdu. Nie zatrzymywałem się na szczycie i po dojechaniu do pierwszego zakrętu musiałem mocno hamować, wspomniany kolarz postanowił zawrócić zaraz za zakrętem, ledwo wyhamowałem a tętno skoczyło mi o 20 uderzeń. Nie byłem w stanie jechać normalnie i cały zjazd był słaby, po dojeździe do skrzyżowania w Międzybrodziu zauważyłem, że droga już jest zamknięta. Pozwolono mi jechać, jechałem odrobine za mocno, mój organizm odpowiadał na to bardzo wysokim tętnem. Bez kłopotów dojechałem do zapory w Tresnej gdzie zostałem po raz pierwszy zatrzymany przez Policję. Po kilku minutach czekania puszczono mnie i jechałem dalej zupełnie pustą drogą aż do Łękawicy gdzie musiałem przekonać kierujących ruchem żeby mnie puścili. Dojechałem do szkoły w Kocierz Moszczenickim i na tym koniec. Zatrzymałem się w miejscu w którym stali Strażacy i tam oczekiwałem na przejazd kolarzy. Spora grupa kolarzy zlekceważyła polecenia Policji i Straży Pożarnej i przedostała się dalej w kierunku Kocierza. Mi to nie przeszkadzało, byłem w miejscu z którego bardzo dobrze było widać przejazd peletonu. Spodziewałem się, że będą tam po 15 i się nie pomyliłem. Ich przejazd był bardzo spokojny, jechali zwartą grupą którą prowadzili zawodnicy teamu Lotto. Po przejeździe kolarzy i samochodów zabezpieczających koniec wyścigu można było jechać w kierunku mety na Kocierzu. Odczekałem chwile i ruszyłem z wieloma innymi osobami. Postój nie wpłynął na mnie dobrze, męczyłem się, nie byłem w stanie jechać na wyższej mocy a dodatkowo miałem delikatny problem z tylnym kołem. Gdy dojechałem do początku właściwego podjazdu to ruszyłem mocno. Jechałem bardzo dobrym i równym tempem, mniej więcej w połowie podjazdu gdy nachylenie było już mniejsze to dojechałem do końca wyścigu. Trzymając dobrą moc jechałem dalej, doping stojących wzdłuż drogi ludzi pomógł i zmotywował mnie do mocnej jazdy do końca. W mocnym tempie dojechałem do miejsca z którego do bramy na teren ośrodka na Kocierzy brakowało 100 metrów i musiałem odpuścić bo droga była zablokowana przez samochody i innych kolarzy którzy jechali tak jak ja za peletonem. Ostatnie 400 metrów do mety wjechałem już bardzo wolnym tempem lawirując miedzy pieszymi i innymi przeszkodami. Dałem z siebie bardzo dużo na podjeździe i od razu skierowałem się w stronę bufetu. Kufel złocistego płynu podziałał na mnie bardzo orzeźwiająco i po krótkiej przerwie zacząłem szukać miejsca z którego dobrze będzie widać wjazd kolarzy na metę a także telebim aby monitorować na bieżąco sytuacje na trasie. Po wjeździe kolarzy na metę minuta ciszy i wszyscy naraz zaczęli opuszczać Miasteczko Sportowe. Mi udało się wyjechać w miarę z przodu w niewielkim tłoku. Na zjeździe musiałem uważać na dużą ilość rowerzystów i dopiero w drugiej połowie zjazdu mogłem jechać szybciej i lepiej technicznie. Na dużą liczbę rowerzystów natknąłem się także na podjeździe z Targanic w kierunku Porąbki. Na najtrudniejszym fragmencie dałem z siebie dużo ale podjazd był za krótki aby poczuć zmęczenie. Na zjeździe nie poszalałem, dojazd do Porąbki nie wyglądał źle, nikt mnie nie wyprzedził a mi udało się dojechać do kilkuosobowej grupki która później odbiła na Czaniec a ja w kierunku Międzybrodzia. W bidonach już było pusto, najbliższy sklep dopiero w Międzybrodziu od którego dzieliło mnie jeszcze kilka kilometrów. Po drodze korciło mnie aby skręcić w kierunku Hrobaczej Łąki ale bez wody w bidonie mogłoby się to źle skończyć. W końcu dojechałem do upragnionego wodopoju. Napełniłem bidony, wypiłem dodatkowo małą butelkę wody i puszkę coli i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na dojeździe już czułem, że jestem zmęczony a chciałem jeszcze mocno wjechać ostatnie 3 kilometry przed przełęczą. Ruszyłem mocno ale wiedziałem, ze będzie ciężko utrzymać tempo do końca podjazdu. Dawałem z siebie ile mogłem, w nogach zostało jeszcze trochę sił i udało się dojechać w założonym tempie do samego szczytu. Na zjeździe musiałem odpocząć a to nie sprzyjało szybkiej i technicznej jeździe. Przez Bielsko przejechałem sprawnie ale z dużym zmęczeniem które dawało się we znaki. Nie byłem w stanie się zregenerować podczas jazdy i męczyłem się do samego końca.
Bardzo fajny trening zaliczony. Mocne tempo pod górę i co najważniejsze powtarzalność która cieszy bardziej niż poziom jaki prezentowałem podczas podjeżdżania pod górę. Zabrakło weryfikacji formy na podjeździe pod Kocierz przez najlepszych kolarzy ale na to nie miałem żadnego wpływu.
Informacje o podjazdach:
Rozjazd 21
Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 21.33 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 131131 ( 67%) | HRavg | 105( 53%) |
Kalorie: | 432kcal | Podjazdy: | 480m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na początek tygodnia tradycyjny rozjazd i Przegibek. Po tygodniu w Zakopanem bębenek w tylnym kole treningowym zaczął domagać się serwisu i zdecydowałem się na zmianę kół na lepsze. Wyjechałem o innej niż zwykle porze i to był duży błąd, ruch na drogach strasznie duży, pieszych na przejściach sporo, ścieżki rowerowe też przyblokowane. Trochę żałowałem, że nie pojechałem wieczorem bo wtedy zazwyczaj jest spokojniej. Przez miasto musiałem jechać bardzo uważnie, lawirowałem miedzy pieszymi, zaparkowanymi na ścieżkach rowerowych samochodami, wolniej jadącymi rowerzystami a także rolkarzami korzystającymi ze ścieżek ze względu na równiejszą nawierzchnie nić chodnik. Na Przegibek jechało się całkiem nieźle mimo dosyć trudnych warunków atmosferycznych w postaci ciepłego powietrza które spowodowało, że piłem więcej niż zwykle. Po wjechaniu na szczyt od razu zawróciłem i zacząłem zjazd który znam już na pamięć. Zjechałem nieźle technicznie, bez zbędnego hamowania, tylko wolno, bez żadnego dokręcania na prostych odcinkach. Przejazd przez miasto w kierunku domu również trochę kłopotliwy a na koniec brakło mi picia w bidonie.
Informacje o podjeździe:
Informacje o podjeździe:
Sztajfa 2019
Sobota, 20 lipca 2019 Kategoria 0-50, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Zawody 2019
Km: | 8.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 26.67 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 200kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zupełnie nieplanowany start. Jakiś czas temu usłyszałem o nowej imprezie organizowanej w okolicy i korzystając z dobrej pogody i wolnego przedpołudnia postanowiłem sprawdzić się w czasówce. W tym roku zupełnie odpuściłem czasówki, nie trenowałem do tego typu prób i zaledwie dwa razy wystartowałem. Ostatnio zaczynam na nowo nabierać ochoty do ścigania i czerpać z tego przyjemność i ten dzień tylko to potwierdził. Jako rozgrzewkę potraktowałem dojazd do Zamku w Dzięgielowie gdzie mieścił się start pierwszej edycji Sztajfy. Impreza bardzo ciekawa ale i bardzo kameralna. Na starcie pojawiło się 10 zawodników i jedna zawodniczka. Do rozgrzewki poszedłem bardzo poważnie i udało się naprawdę dobrze rozgrzać i już od startu jechać bardzo mocno.
Startowałem jako dziewiąty tuż za Patrykiem, faworytem numer jeden. Coś przeczuwałem, że mogę być jedyną osobą która spróbuje z nim nawiązać walkę i tak też się stało. Trasa czasówki była bardzo ciekawa, na początek około 100 metrowy odcinek wyłożony kamieniami jak to w zabytkowych Zamkach bywa, tam każdy musiał uważać aby nie uszkodzić sobie ogumienia. Następnie około 2 kilometrowy odcinek prowadzący mniej lub bardziej w górę, potem trochę zjazdu i długi odcinek dojazdowy do tytułowej Sztajfy kończącej trasę.
Ruszyłem dosyć spokojnie i po 20 sekundach wjechałem na właściwą cześć trasy. Ruszyłem mocno, trochę za mocno i po chwili odpuściłem lekko. Trzymałem dobre tempo do końca podjazdu. Na zjeździe zbyt mocno odpuściłem i straciłem trochę czasu. Nie najlepiej wszedłem w zakręt w kierunku Cisownicy i następnie musiałem nieco zwolnić bo z przeciwka pojawił się samochód. Rozkręciłem rower do założonego tempa i trzymałem odpowiednią moc. Dojechałem do traktora i miałem dużo szczęścia, że akurat skręcał w prawo i nie musiałem hamować. Równym i mocnym tempem dotarłem do ostatniego 1600 metrowego odcinka czasówki. Tam miałem dać z siebie maksimum. Ruszyłem mocno i generując cały czas około 6 W/kg pokonałem pierwszy sztywniejszy odcinek. Przed jego końcem musiałem minąć się z traktorem ale nie miało to wpływu na moją jazdę i nie spowodowało żadnych start czasowych. Na wypłaszczeniu nie byłem w stanie jechać tak mocno jakbym oczekiwał, dodatkowo w ciasnych zakrętach było trochę żwirku i bałem się jechać na pełnej prędkości. Gdy tylko zrobiło się stromiej to jechałem już na maksa i podobnie jak wcześniej byłem w stanie cały czas generować około 6 W/kg. Udało się utrzymać dobre tempo do mety i wjechać na metę z 2 czasem.
Chwile dochodziłem do siebie a później szybka sesja zdjęciowa, uzupełnienie bidonu i zjazd na dekorację. Warto było wystartować, dla unikatowego pucharu, fajnej atmosfery a także sprawdzenia organizmu po spokojnym treningowo tygodniu. Uważam, że moja forma jest cały czas bardzo wysoka, zbliżyłem się trochę do Patryka do którego dwa tygodnie temu na krótszej trasie straciłem prawie 15 sekund więcej niż podczas Sztajfy. Rozgrzewka, rozłożenie sił a także walka do końca spowodowały, że była to jedna z moich najlepszych czasówek. Profil trasy nie pozwolił na trzymanie równej mocy i dlatego moc znormalizowana nie mówi wszystkiego w tym przypadku.