Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2019
Dystans całkowity: | 1928.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 66:04 |
Średnia prędkość: | 26.19 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 29010 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 163 (83 %) |
Suma kalorii: | 33331 kcal |
Liczba aktywności: | 32 |
Średnio na aktywność: | 60.25 km i 2h 16m |
Więcej statystyk |
Podsumowanie Sierpnia
Sobota, 31 sierpnia 2019 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Bardzo intensywny miesiąc treningowy minął. Zaliczyłem bardzo dużo sesji treningowych o bardzo dużej różnorodności, intensywności i objętości. Obciążenie treningowe było spore i zacząłem odczuwać zmęczenie które znalazło odzwierciadlenie w dyspozycji w poszczególnych tygodniach. Trenowałem z myślą o utrzymaniu jak najlepszej formy przez cały miesiąc i się to udało, nie jest gorzej niż na początku miesiąca. Nie miałem dużego parcia na ściganie i dlatego tylko raz stanąłem na starcie. Ta decyzja przyniosła więcej minusów niż plusów. Poza przejechaniem ciekawej trasy i zaliczeniem trudnych podjazdów nie mogę być zadowolony z tego startu. Nie dość, że kosztował sporo to jeszcze po raz kolejny zawiódł sprzęt. W tym roku była to pierwsza taka sytuacja i wywołała bardzo dużą frustrację. Od tego czasu nie jestem zadowolony z pracy mojego sprzętu, dużo czasu zajęło doprowadzenie napędu do stanu który nie powoduje strat mocy idącej w korby. W tym momencie podjąłem również decyzję o modernizacji osprzętu i może wtedy rower będzie sztywniejszy i bardziej bezawaryjny niż teraz. W drugiej połowie miesiąca wróciłem do krótkich ale bardzo intensywnych treningów a także zaliczyłem jedną bardzo trudną i od kilku lat już planowaną trasę zawierającą większość najtrudniejszych i kultowych podjazdów w Beskidzie Małym. Okres przeznaczony na treningi wykorzystałem niemal w 100 %, mała ilość czasu a także zmienna pogoda miała wpływ na układ sesji treningowych i na ten moment nic się nie zmienia. Taki układ zaczyna mi pasować i odpowiednie dobranie obciążeń i długości treningów pozwala na osiągniecie poziomu pozwalającego na walkę z najlepszymi. Trenuje już wiele lat i przez większość czasu bazowałem na długich treningach które przynosiły korzyści ale obecnie nie mam możliwości tak trenować i muszę skupić się na intensywności. Niedawne problemy zdrowotne zostawiły w organizmie ślad który powoduje, że co jakiś czas mam dni w których nie jestem w stanie dawać z siebie 100 % możliwości i nie jest to skutkiem obciążenia treningowego. Mimo wszystko był to dobry miesiąc który dał także motywacje na utrzymanie reżimu treningowego do połowy września.
1.Waga w poszczególnych tygodniach:
Musiałem bardzo pilnować wagi by nie przekroczyć minimalnej wagi poniżej której mogłyby się pojawić problemy z wydolnością. Udało się utrzymać wagę i jestem z tego zadowolony.
2.Obciążenie treningowe:
Początek miesiąca był intensywny, organizm dostał nieźle w kość co widać po wartościach TSB. Spokojniejszy okres w połowie miesiąca a także problemy z miernikiem mocy w jego końcowej fazie spowodowały spadek wartości ATL i CTL co nie jest skutkiem spadku obciążenia treningowego.
3.Najlepsze wartości mocy:
Wartości mocy są bardzo różne, nie bazowałem na maksymalnych obciążeniach i skupiłem się na powtórzeniach na najbardziej optymalnych dla poszczególnych odcinków czasowych zakresach mocy.
4.Intensywność treningów:
Różnorodność treningów w poszczególnych tygodniach była tak różna jak różne są poszczególne parametry w tabeli.
5.Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:
5.1.2.Czas w strefach:
5.1.3.Dane szczegółowe:
5.2.Wstępny rozpis na wrzesień:
Wrzesień będzie już spokojniejszym miesiącem. Powoli zacznę obniżać obciążenie treningowe a w drugiej części miesiąca zacznę już jeden z ulubionych okresów w tym roku – roztrenowanie. Powoli zacznę także przygotowania organizmu do treningów ogólnorozwojowych i siłowych aby potem nie walczyć z zakwasami i innymi skutkami zbyt szybkiego i intensywnego wejścia w treningi o ćwiczenia których nie wykonywałem dłuższy czas. We wrzesień wchodzę w niezłej formie i dlatego chciałbym zaliczyć jeszcze dwa starty, w tym roku odpoczywałem od wyścigów, nie zaliczyłem wielu startów dlatego nie mam parcia na konkretne wyścigi i być może wystartuję w GMP, Piekle Południa czy Pucharze Równicy albo skupie się tylko na czasówkach. Zamierzam także zaliczyć jeszcze kilka ciekawych tras a także poszukać nieznanych jeszcze dróg na ewentualne zimowe treningi rowerowe.
5.3.Informacje o podjazdach:
Zaliczyłem wiele podjazdów w kilku regionach. Wpadło kilka nowych oraz sporo rekordów czasowych. Najczęściej odwiedzałem Beskid Mały, ze względu na remonty i duże odległości dzielące mnie od podjazdów Beskidu Śląskiego odpuściłem jazdy w tym wielokrotnie odwiedzanym w ubiegłych latach regionie.
1.Waga w poszczególnych tygodniach:
Musiałem bardzo pilnować wagi by nie przekroczyć minimalnej wagi poniżej której mogłyby się pojawić problemy z wydolnością. Udało się utrzymać wagę i jestem z tego zadowolony.
2.Obciążenie treningowe:
Początek miesiąca był intensywny, organizm dostał nieźle w kość co widać po wartościach TSB. Spokojniejszy okres w połowie miesiąca a także problemy z miernikiem mocy w jego końcowej fazie spowodowały spadek wartości ATL i CTL co nie jest skutkiem spadku obciążenia treningowego.
3.Najlepsze wartości mocy:
Wartości mocy są bardzo różne, nie bazowałem na maksymalnych obciążeniach i skupiłem się na powtórzeniach na najbardziej optymalnych dla poszczególnych odcinków czasowych zakresach mocy.
4.Intensywność treningów:
Różnorodność treningów w poszczególnych tygodniach była tak różna jak różne są poszczególne parametry w tabeli.
5.Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:
5.1.2.Czas w strefach:
5.1.3.Dane szczegółowe:
5.2.Wstępny rozpis na wrzesień:
Wrzesień będzie już spokojniejszym miesiącem. Powoli zacznę obniżać obciążenie treningowe a w drugiej części miesiąca zacznę już jeden z ulubionych okresów w tym roku – roztrenowanie. Powoli zacznę także przygotowania organizmu do treningów ogólnorozwojowych i siłowych aby potem nie walczyć z zakwasami i innymi skutkami zbyt szybkiego i intensywnego wejścia w treningi o ćwiczenia których nie wykonywałem dłuższy czas. We wrzesień wchodzę w niezłej formie i dlatego chciałbym zaliczyć jeszcze dwa starty, w tym roku odpoczywałem od wyścigów, nie zaliczyłem wielu startów dlatego nie mam parcia na konkretne wyścigi i być może wystartuję w GMP, Piekle Południa czy Pucharze Równicy albo skupie się tylko na czasówkach. Zamierzam także zaliczyć jeszcze kilka ciekawych tras a także poszukać nieznanych jeszcze dróg na ewentualne zimowe treningi rowerowe.
5.3.Informacje o podjazdach:
Zaliczyłem wiele podjazdów w kilku regionach. Wpadło kilka nowych oraz sporo rekordów czasowych. Najczęściej odwiedzałem Beskid Mały, ze względu na remonty i duże odległości dzielące mnie od podjazdów Beskidu Śląskiego odpuściłem jazdy w tym wielokrotnie odwiedzanym w ubiegłych latach regionie.
Trening 98
Sobota, 31 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 25.82 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | 166166 ( 84%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 570kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatnich problemach sprzętowych poświęciłem
więcej czasu na czyszczenie i smarowanie roweru a także kolejna regulację
przerzutek, stwierdziłem także konieczność wymiany korby a przynajmniej tarcz
bo nie są już idealnie proste i to jedna z przyczyn częstego spadania łańcucha.
Przygotowałem rower perfekcyjnie i ruszyłem na krótką przejażdżkę. Planowałem
maksymalnie godzinną jazdę z dwoma mocnymi zaciągami ale jadąc przez miasto skierowałem
się w stronę Przegibka. Na podjeździe przepaliłem delikatnie nogę, byłem
zaskoczony, po kilku ostatnich słabszych dniach noga podawała całkiem nieźle.
Na szczycie zawróciłem i chciałem jak najlepiej zjechać w dół. Ruszyłem mocno, od
strony technicznej wszystko wyglądało dobrze, początek szybki jak na mnie i
spora szansa na poprawienie czasu. Niestety w połowie zjazdu zobaczyłem przed sobą
samochód, zbliżałem się do niego i na końcu bardziej technicznej części zjazdu
dojechałem do niego, to wymusiło hamowanie i wytracenie prędkości. Straciłem sporo
sił a także czasu na ponowne rozpędzenie roweru i do najlepszego czasu brakło
niewiele. Chyba potrzebuje zupełnie pustej drogi na zjeździe aby poprawić swój
najlepszy czas. Jadąc do domu zastanawiałem się do czego to doszło aby taki
zawodnik jak ja, przez lata jeden z najgorzej zjeżdżających w peletonie osób walczył
o jak najlepszy czas na zjeździe. Do domu wróciłem w dobrym tempie, głównie w
S2. Dawno przed wyścigiem nie robiłem tak długiej i mocnej jazdy i nie
wiedziałem jak to przełoży się na moją dyspozycję.
Rozjazd 27
Piątek, 30 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 126126 ( 64%) | HRavg | 111( 56%) |
Kalorie: | 419kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny wyjazd pod znakiem niepewnej pogody. Widząc co dzieje się nad miastem, odpuściłem wyjazd na Przegibek i skierowałem się w kierunku Skoczowa gdzie niebo wyglądało dużo lepiej. Ciemne chmury utrzymywały się także nad górami ale byłem przygotowany na to, że mogę na trasie zmoknąć. Na początek problemy z miernikiem mocy, jadąc z wiatrem generowałem 50-60 Wat przy szybkiej jeździe i dosyć wysokim tętnie. Dopiero po spojrzeniu na rozkład mocy na poszczególne nogi stwierdziłem, że nie jest możliwe aby 70-80 % mocy szło z lewej nogi. Kilka minut próbowałem skalibrować pomiar i chyba za 4 razem się udało. Dalsza droga to walka z wysokim tętnem a za Skoczowem także z przeciwnym wiatrem. Pomimo burz i deszczy krążących po okolicy udało się dojechać na sucho.
Trening 97
Czwartek, 29 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 26.42 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 855kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po spokojniejszej środzie zwiększyłem obciążenie treningowe. Pogoda była znów niepewna i dlatego nie wiedziałem gdzie jechać. Najrozsądniejszym rozwiązaniem był kolejny trening w Jaworzu na jednym z podjazdów ale po kilku minutach od wyjazdu i analizie sytuacji na niebie zdecydowałem, że jadę na po raz kolejny na Przegibek. Przez miasto przejechałem spokojnie z kilkoma akcentami służącymi jako pobudzenie nóg. Nie była to odpowiednia rozgrzewka i dlatego do treningu przystępowałem bez przekonania o realizacji założeń. Ośmiominutowe powtórzenia na stałej mocy zastąpiłem powtórzeniami ze stopniowym zwiększaniem mocy. Noga była lepsza niż dzień wcześniej ale mimo to czułem w nogach obciążenie które chyba było zbyt duże. Pierwszy podjazd wyglądał nieźle ale nie mogłem się odpowiednio zregenerować przed drugim wjazdem. Odpoczynek chyba był zbyt krótki i ruszałem już zmęczony a z każdą minutą było coraz gorzej. Podjazd kończyłem już na oparach a mimo to postanowiłem jechać trzeci raz. Zacząłem obiecująco ale później zaczęły się schody, przy drugim zwiększeniu obciążenia nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno a dodatkowo pojawiły się utrudnienia które spowodowały, że na moment musiałem puścić korby i ostatecznie odpuściłem. Stopniowo zmniejszałem obciążenie i do samego szczytu dojechałem już dużo spokojniejszym tempem. Na zjeździe skupiłem się na technice i nie zaobserwowałem w tym zakresie żadnych błędów. Droga powrotna to ucieczka przed deszczem i burza krążącą po okolicy, kilka kropel spadło ale na tym się skończyło. Kolejny raz skorzystałem z gorszych ciuchów i butów i chyba poza komfortem miały także jakiś wpływ na moją dyspozycję.
Trening 96
Środa, 28 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 29.10 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | 160160 ( 82%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1160kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po mocnym treningu nie doszedłem do siebie i dlatego następna jazda miała być spokojniejsza. Na wstępie popełniłem kilka błędów w efekcie czego całą drogę męczyłem się i nie czułem mocy pod nogą. Czasami takie dni się zdarzają, zwłaszcza w upale od którego w ostatnim czasie odwykłem. Luźniejszy dzień wykorzystałem na objazd trasy GMP. Wyjechałem tak szybko jak mogłem, około 10 minut po obiedzie i to był jeden z błędów, powinienem odczekać więcej czasu bo przez pewien czas czułem obiad w żołądku. Zabrałem dwa pełne bidony i wiedziałem, że postój w sklepie będzie konieczny. Ciężko było określić z jakiego kierunku wieje i dopiero po kilku kilometrach zorientowałem się, że centralnie z południa i dlatego jechałem z wiatrem bocznym i szybko znalazłem się w Skoczowie. Ominąłem najbardziej newralgiczne miejsca i bocznymi drogami dojechałem do Kisielowa. Miejscami nawierzchnia była fatalna i musiałem uważać aby nie złapać kapcia bo na wymianę dętki w ponad 30 stopniowym upale nie miałem ochoty. W końcu po około 40 minutach jazdy wjechałem na rundę GMP. Obrałem taką taktykę, że jechałem spokojnie pod górę i technicznie w dół. Na podjazdach męczyłem się, a na zjazdach poza nierówną nawierzchnią przeszkadzał szwankujący napęd i dlatego skupiłem się tylko na technice a szybkość mogła być większa. Odcinek do Kostkowic dał mi najbardziej w kość, niby było tylko lekko pod górę ale wiało centralnie w twarz i męczyłem się okrutnie. Kolejny techniczny odcinek poszedł mi nieźle ale kolejny podjazd znowu dał się we znaki. Krótki odcinek równej nawierzchni poprzedził nierówny i sfrezowany od kilku lat zjazd do Ogrodzonej, na skrzyżowaniu bardzo niebezpieczny żwirek na którym niewiele brakowało abym się wyłożył. Końcówka rundy to walka z niesprzyjającym wiatrem na pagórkowatym odcinku do Kisielowa. Niby jechałem spokojnie ale czułem delikatne zmęczenie. Pokonanie tej rundy 5 razy w tempie wyścigowym to będzie wyzwanie, trasa przeznaczona do typowych klasykowców lubiących krótkie 2-3 minutowe podjazdy i techniczne i wąskie zjazdy, podjazd pod Chełm też jest krótki aby typowy góral mógł się wykazać. Trasa trochę rozczarowująca ale biorąc pod uwagę to co dzieje się na beskidzkich drogach: remonty, objazdy, zwężenia oraz wszystkie wymagania organizacyjne dla imprezy rangi MP to chyba jedyna słuszna opcja przeprowadzenia zawodów w tym regionie.
Po przejechaniu rundy skierowałem się w stronę Bielska jadąc tą samą drogą którą dojechałem do Kisielowa. W bidonach praktycznie picia już nie było i zatrzymałem się w pierwszym napotkanym sklepie. Po postoju czułem delikatny przypływ mocy ale nie na tyle aby jechać szybciej i mocniej. W drodze powrotnej piłem jeszcze więcej i całą 65 kilometrową trasę przejechałem na ponad 2 litrach płynów. Nie czułem abym pił za dużo ale dzięki temu o żadnym odwodnieniu i skutkach za tym idących nie było mowy. Dobrze wykorzystałem jedyny jak na razie w tym tygodniu zupełnie bezdeszczowy dzień.
Po przejechaniu rundy skierowałem się w stronę Bielska jadąc tą samą drogą którą dojechałem do Kisielowa. W bidonach praktycznie picia już nie było i zatrzymałem się w pierwszym napotkanym sklepie. Po postoju czułem delikatny przypływ mocy ale nie na tyle aby jechać szybciej i mocniej. W drodze powrotnej piłem jeszcze więcej i całą 65 kilometrową trasę przejechałem na ponad 2 litrach płynów. Nie czułem abym pił za dużo ale dzięki temu o żadnym odwodnieniu i skutkach za tym idących nie było mowy. Dobrze wykorzystałem jedyny jak na razie w tym tygodniu zupełnie bezdeszczowy dzień.
Trening 95
Wtorek, 27 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 28.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 26.67 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 543kcal | Podjazdy: | 470m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nowy tydzień zaczął się źle. Poniedziałek był trudnym dniem , wychodząc z pracy myślałem tylko o przejażdżce rowerowej z postojem na napój regeneracyjny. Niestety swoje zrobiła pogoda, krótko po powrocie zaczęło padać i odpowiednich warunków do spokojnej jazdy nie było wiec musiałem się pogodzić z myślą o zupełnie wolnym od roweru dniu. O napoju regeneracyjnym też zapomniałem bo miał być on nagrodą za ruszenie tyłka z domu.
Wtorek również nie wyglądał różowo. Gdy tylko byłem w pracy to była piękna pogoda a wracając ledwo zdążyłem do domu przed oberwaniem chmury. Później dwa razy zbierałem się na trening i za każdym razem zaczynało padać. Udało się wyjechać wieczorem, było mokro i wilgotno, nie bardzo lubię takie warunki a w dodatku z treningiem jaki mnie czekał to była istna mieszanka wybuchowa dla mojego organizmu. Nie chcąc poświęcać dobrych ciuchów i butów na takie warunki ubrałem po raz kolejny stare buty i wysłużone już ciuchy. Nie mogłem się przyzwyczaić do butów, za bardzo przywykłem do bardzo sztywnego, dobrze przekazującego moc na napęd obuwia i cały rower sprawiał wrażenie „miękkiego”, nie zwolniło mnie to w żaden sposób z treningu i mając mało czasu ruszyłem na bardzo zwięzłą ale konkretną rozgrzewkę. Brakowało około 15 minut luźnej jazdy do całkowitego przygotowania organizmu do wysiłku ale muszę pracować nad jak najszybszym wchodzeniem na właściwe obroty bo na dzień dzisiejszy przegrywam prawie wszystkie wyścigi tuż po starcie gdy próbuje złapać właściwy rytm a trwa to zbyt długo. Byłem bardzo ciekawy czy po tak krótkiej rozgrzewce uda mi się zrealizować wszystkie założenia. Tym razem były to trzyminutówki na najbardziej optymalnej mocy. Już podczas poprzednich treningów ustaliłem, że 5,5-5,7 W/kg w czasie 3 minut to będzie optimum i z tą myślą przystąpiłem do treningu. Nie miałem dużego pola manewru jeżeli chodzi o wybór podjazdu i wykorzystałem jeden z okolicznych segmentów. Był on chyba najbardziej optymalny o czym przekonałem się po pierwszym wjeździe. Podczas kolejnych pojawiały się problemy jak np. samochody czy piesi ale nie musiałem ani razu zwalniać więc nie miało to żadnego wpływu na przebieg treningu. Miałem problem z regeneracją po powtórzeniach i z każdym razem problem się nasilał. Po 6 wjeździe poczułem ulgę, że to już koniec. Do domu wróciłem luźnym tempem okrężną drogą aby trochę czasu przejechać w strefie 1.
Wtorek również nie wyglądał różowo. Gdy tylko byłem w pracy to była piękna pogoda a wracając ledwo zdążyłem do domu przed oberwaniem chmury. Później dwa razy zbierałem się na trening i za każdym razem zaczynało padać. Udało się wyjechać wieczorem, było mokro i wilgotno, nie bardzo lubię takie warunki a w dodatku z treningiem jaki mnie czekał to była istna mieszanka wybuchowa dla mojego organizmu. Nie chcąc poświęcać dobrych ciuchów i butów na takie warunki ubrałem po raz kolejny stare buty i wysłużone już ciuchy. Nie mogłem się przyzwyczaić do butów, za bardzo przywykłem do bardzo sztywnego, dobrze przekazującego moc na napęd obuwia i cały rower sprawiał wrażenie „miękkiego”, nie zwolniło mnie to w żaden sposób z treningu i mając mało czasu ruszyłem na bardzo zwięzłą ale konkretną rozgrzewkę. Brakowało około 15 minut luźnej jazdy do całkowitego przygotowania organizmu do wysiłku ale muszę pracować nad jak najszybszym wchodzeniem na właściwe obroty bo na dzień dzisiejszy przegrywam prawie wszystkie wyścigi tuż po starcie gdy próbuje złapać właściwy rytm a trwa to zbyt długo. Byłem bardzo ciekawy czy po tak krótkiej rozgrzewce uda mi się zrealizować wszystkie założenia. Tym razem były to trzyminutówki na najbardziej optymalnej mocy. Już podczas poprzednich treningów ustaliłem, że 5,5-5,7 W/kg w czasie 3 minut to będzie optimum i z tą myślą przystąpiłem do treningu. Nie miałem dużego pola manewru jeżeli chodzi o wybór podjazdu i wykorzystałem jeden z okolicznych segmentów. Był on chyba najbardziej optymalny o czym przekonałem się po pierwszym wjeździe. Podczas kolejnych pojawiały się problemy jak np. samochody czy piesi ale nie musiałem ani razu zwalniać więc nie miało to żadnego wpływu na przebieg treningu. Miałem problem z regeneracją po powtórzeniach i z każdym razem problem się nasilał. Po 6 wjeździe poczułem ulgę, że to już koniec. Do domu wróciłem luźnym tempem okrężną drogą aby trochę czasu przejechać w strefie 1.
Miasto 21
Poniedziałek, 26 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1450kcal | Podjazdy: | 1440m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 35 tygodnia 2019
Niedziela, 25 sierpnia 2019 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Tydzień z dużymi problemami, nie zaczął się zbyt dobrze a na koniec tygodnia problemy ze sprzętem znacznie zmniejszyły przyjemność z jazdy. Po tygodniu odpoczynku i nieudanym weekendzie nie miałem dużych problemów z motywacją i udało się zaliczyć kilka dobrych treningów. Niestety swoje dołożyła zmienna pogoda i jeden trening musiałem skrócić a drugi całkowicie wypadł i dlatego nie osiągnąłem odpowiedniej liczby TSS, nie wiem ile zabrakło do docelowej wartości bo podczas najdłuższego treningu nie działał miernik mocy. Powrót do treningów był ciężki ale przekonałem się, że w nogach jest jeszcze trochę mocy i być może uda się coś z nich jeszcze wycisnąć w tym sezonie. Zmienna pogoda miała duży wpływ na moją dyspozycję, gdy było chłodno i w miarę sucho to noga całkiem fajnie pracowała, gdy zrobiło się cieplej lub padało to było znacznie gorzej. Nie przyłożyłem się odpowiednio do tematu żywienia i regeneracji przez co mój organizm uległ rozregulowaniu z którym staram się walczyć. Największym problemem jest wysokie i zmienne tętno co nie jest dobre dla mojego nadszarpniętego już bardzo zdrowia. Być może uda mi się opanować ten problem szybko a może się okazać, że będę z nim walczył do końca sezonu. Od tego będzie zależeć moja dyspozycja sportowa i przygotowanie do startów. Dużym plusem była także organizacja czasu, udało mi się bez problemów pogodzić treningi z pracą i innymi obowiązkami a zwykle stwarzało mi to dużo problemów.
1.Dane o wadze:
Udało się utrzymać wagę z poprzednich tygodni, nawet dzienne wahania były minimalne. Spodziewałem się większej zmienności danych ze względu na zaniedbanie schematu żywieniowego który stosowałem przez ostatnie miesiące.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo powrotu do treningów wartości ATL i CTL wyszły niskie. Wszystko dzięki dużo mniejszym obciążeniom niż 6-7 tygodni temu a także problemom z miernikiem mocy przez co na koniec tygodnia TSB osiągnęło wysokie wartości pomimo zmęczenia treningami.
3.Najlepsze wartości mocy:
W ostatnim tygodniu pracowałem nad mocami w czasie 2 i 5 minut. Najlepsze osiągnięte wartości są maksymalnymi z 5 a nawet 10 powtórzeń. Porównując te wartości z danymi z poprzednich treningów to mogę powiedzieć że w czasie 2 minut byłem w stanie generować około 10-15 Wat więcej niż wcześniej a w czasie 5 minut także o kilka Wat więcej. Mimo wszystko czuje, że mam jeszcze rezerwy w organizmie i potencjał do rozwoju mocy na tak krótkich odcinkach czasowych.
4.Intensywność treningów:
Podczas dwóch mocnych treningów osiągnąłem niezłe moce znormalizowane. Jedna z nich wyszła prawie rekordowa a wszystko dzięki krótkiemu ale bardzo intensywnemu treningowi z 3 seriami powtórzeń w 6 strefie mocy. Brakuje danych z najdłuższej aktywności i nie wiem jak wyglądał ten trening w odniesieniu do pozostałych.
5.Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:
5.1.2.Czas w strefach:
5.1.3.Dane szczegółowe:
5.2.Wstępny rozpis na 36 tydzień 2019:
W dalszym ciągu będę pracował nad mocami na krótkich odcinkach. Sezon powoli dobiega końca ale wciąż mam możliwości aby coś w swojej postawie poprawić i muszę to wykorzystać. Czeka mnie także obrona tytułu GMJ. Gdybym nie wygrał w zeszłym roku to być może nawet nie stanąłbym na starcie, musiałem przeorganizować aż 3 zaplanowane weekendy i myśląc tegorocznymi kategoriami nie chciałem wrócić do sytuacji z zeszłego roku kiedy chcąc czy nie chcąc rower był na pierwszym miejscu. Po raz kolejny poświęcam się pomimo faktu, że moje osiągnięcia na „ klubowym podwórku” są niepodważalne i na ten moment nie ma drugiego zawodnika który np. wygrał 3 razy GMJ, odzyskał tytuł GMJ czy aż 5 razy był w najlepszej trójce tych zawodów, zamierzam walczyć o kolejny tytuł chociaż dla mnie będzie to dodatkowy trening i porównanie mojej aktualnej dyspozycji z innymi. Chciałbym także nie powtórzyć błędów z poprzednich edycji kiedy to bardzo dużo sił straciłem na nadawanie tempa dając innym możliwość ataku i odjazdu. Taka taktyka trzy razy dała mi tytuł GMJ ale raz przy najsilniejszej obsadzie spowodowała „ bombę” i najgorszy wynik GMJ. Po tym wyścigu zdecyduje czy startować w GMP czy zaliczyć tylko dwie czasówki i klubowe zawody i zacząć myśleć już o kolejnym sezonie.
5.3.Informacje o podjazdach:
Podjazdów nie było dużo, jeździłem tylko po Beskidzie Małym zaliczając prawie wszystkie najpopularniejsze podjazdy. Wpadły jakieś rekordy czasowe a także jeden nowy podjazd. Pomimo niezbyt dobrej nogi jestem zadowolony z dyspozycji na ściankach, nigdy nie zaliczyłem tylu trudnych podjazdów w ciągu dnia a brak większego kryzysu znalazł odzwierciedlenie w bardzo dobrych czasach.
1.Dane o wadze:
Udało się utrzymać wagę z poprzednich tygodni, nawet dzienne wahania były minimalne. Spodziewałem się większej zmienności danych ze względu na zaniedbanie schematu żywieniowego który stosowałem przez ostatnie miesiące.
2.Obciążenie treningowe:
Mimo powrotu do treningów wartości ATL i CTL wyszły niskie. Wszystko dzięki dużo mniejszym obciążeniom niż 6-7 tygodni temu a także problemom z miernikiem mocy przez co na koniec tygodnia TSB osiągnęło wysokie wartości pomimo zmęczenia treningami.
3.Najlepsze wartości mocy:
W ostatnim tygodniu pracowałem nad mocami w czasie 2 i 5 minut. Najlepsze osiągnięte wartości są maksymalnymi z 5 a nawet 10 powtórzeń. Porównując te wartości z danymi z poprzednich treningów to mogę powiedzieć że w czasie 2 minut byłem w stanie generować około 10-15 Wat więcej niż wcześniej a w czasie 5 minut także o kilka Wat więcej. Mimo wszystko czuje, że mam jeszcze rezerwy w organizmie i potencjał do rozwoju mocy na tak krótkich odcinkach czasowych.
4.Intensywność treningów:
Podczas dwóch mocnych treningów osiągnąłem niezłe moce znormalizowane. Jedna z nich wyszła prawie rekordowa a wszystko dzięki krótkiemu ale bardzo intensywnemu treningowi z 3 seriami powtórzeń w 6 strefie mocy. Brakuje danych z najdłuższej aktywności i nie wiem jak wyglądał ten trening w odniesieniu do pozostałych.
5.Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:
5.1.2.Czas w strefach:
5.1.3.Dane szczegółowe:
5.2.Wstępny rozpis na 36 tydzień 2019:
W dalszym ciągu będę pracował nad mocami na krótkich odcinkach. Sezon powoli dobiega końca ale wciąż mam możliwości aby coś w swojej postawie poprawić i muszę to wykorzystać. Czeka mnie także obrona tytułu GMJ. Gdybym nie wygrał w zeszłym roku to być może nawet nie stanąłbym na starcie, musiałem przeorganizować aż 3 zaplanowane weekendy i myśląc tegorocznymi kategoriami nie chciałem wrócić do sytuacji z zeszłego roku kiedy chcąc czy nie chcąc rower był na pierwszym miejscu. Po raz kolejny poświęcam się pomimo faktu, że moje osiągnięcia na „ klubowym podwórku” są niepodważalne i na ten moment nie ma drugiego zawodnika który np. wygrał 3 razy GMJ, odzyskał tytuł GMJ czy aż 5 razy był w najlepszej trójce tych zawodów, zamierzam walczyć o kolejny tytuł chociaż dla mnie będzie to dodatkowy trening i porównanie mojej aktualnej dyspozycji z innymi. Chciałbym także nie powtórzyć błędów z poprzednich edycji kiedy to bardzo dużo sił straciłem na nadawanie tempa dając innym możliwość ataku i odjazdu. Taka taktyka trzy razy dała mi tytuł GMJ ale raz przy najsilniejszej obsadzie spowodowała „ bombę” i najgorszy wynik GMJ. Po tym wyścigu zdecyduje czy startować w GMP czy zaliczyć tylko dwie czasówki i klubowe zawody i zacząć myśleć już o kolejnym sezonie.
5.3.Informacje o podjazdach:
Podjazdów nie było dużo, jeździłem tylko po Beskidzie Małym zaliczając prawie wszystkie najpopularniejsze podjazdy. Wpadły jakieś rekordy czasowe a także jeden nowy podjazd. Pomimo niezbyt dobrej nogi jestem zadowolony z dyspozycji na ściankach, nigdy nie zaliczyłem tylu trudnych podjazdów w ciągu dnia a brak większego kryzysu znalazł odzwierciedlenie w bardzo dobrych czasach.
Trening 94
Niedziela, 25 sierpnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 119.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:10 | km/h: | 23.03 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 2532kcal | Podjazdy: | 3000m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jedna z najtrudniejszych tras jakie przejechałem z życiu. Plan był nieco bardziej ambitny ale nie był to idealny dla mnie dzień i odpuściłem tylko jeden podjazd głównie ze względu na brak czasu a także warunki na drodze. Po sobotnim treningu sprawdziłem dokładnie sprzęt i stwierdziłem problem z przednim kołem, nie chciało mi się zakładać kół karbonowych wiec po lekkim poluzowaniu hamulca dało się normalnie jechać na wysłużonych już kołach treningowych. Zabrałem duży zapas jedzenia i w sklepach miałem tylko napełniać bidony.
Ruszyłem przed 7 co było optymalną dla mnie porą, nie byłem w stanie wstać odpowiednio wcześnie aby wyjechać np. 30 minut szybciej a wtedy może przejechałbym całą zaplanowaną trasę. Po wyjeździe szybko zorientowałem się, ze nie wziąłem żadnych pieniędzy i pierwszym postojem miał być bankomat w Straconce. Po kilku minutach dojechał do mnie kolarz z Jaworza i wspólnie dojechaliśmy do Orlenu przy skręcie na Straconkę. Ruch na drogach był niewielki wiec pojechałem głównymi drogami. Za Orlenem się rozdzieliliśmy, towarzysz czekał na kolegów a ja samotnie ruszyłem w kierunku Przegibka. Po drodze zatrzymałem się wyciągnąć pieniądze z bankomatu i ruszyłem dalej. Podjazd na Przegibek szedł jak po grudzie, tętno wysokie, moc słaba, rower nie chciał współpracować i wydawało mi się, że na górę toczyłem się bardzo długo. Nie zatrzymywałem się i już na początku zjazdu pojawił się kolejny, dobrze znany mi problem. Każda próba wrzucenia na blat kończyła się wyrzuceniem łańcucha poza korbę. Ostatecznie postanowiłem zjechać na małej tarczy, zaniepokoił mnie głośny trzask i musiałem się zatrzymać, na szczęście nic się nie stało i mogłem kontynuować jazdę. Dalsza część zjazdu już bardziej asekuracyjna z dwukrotną próbą wrzucenia łańcucha na blat, przy drugim razie odczepił się czujnik od miernika mocy i przestał działać. Po zjeździe do Międzybrodzia próbowałem coś z tym zrobić ale bezskutecznie i musiałem się pogodzić z faktem jazdy bez wskazań mocy co znacznie obniżyło moją motywacje i przyjemność z jazdy. Mocno zniechęcony ruszyłem na Nowy Świat. Jechało się fatalnie, czułem się jakbym jechał na rowerze zrobionym z gumy, nie czułem mocy pod nogą a rower nie pracował jak powinien. Chyba zbytnio przyzwyczaiłem się do sztywnych kół karbonowych i jazda na dużo gorszych, wysłużonych kołach aluminiowych ze zużytymi oponami działa na mnie jak tortury. Mimo wszystko całkiem nieźle wjechałem na szczyt, ostatnim razem końcówkę jechałem już na oparach a tym razem miałem sporo sił a czas nie wyszedł dużo gorszy, brakowało tylko danych o mocy. Zjazd składał się z dwóch części, pierwszej asekuracyjnej i drugiej szybkiej i technicznej z mocnym hamowaniem przed skrzyżowaniem. Puściłem się trochę zbyt odważnie i dobrze, że nic nie jechało bo mogłoby się skończyć nieciekawie. Po zjeździe spotkałem grupkę kolarzy ale nie zabrałem się z nimi tylko ruszyłem w kierunku kolejnego wymagającego podjazdu. Nie było zbytnio czasu na odpoczynek bo po około 5 minutach dotarłem do początku kolejnej wspinaczki. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że przed podjazdem musiałem skręcić ostro w lewo i zaczynałem praktycznie z zatrzymania. Nachylenie od razu jest wysokie i łańcuch szybko powędrował w górę kasety. W ten dzień komfort jazdy kończył się przy nachyleniu 12 % a na przeważającej części podjazdu było stromiej i często musiałem jechać w stójce zostawiając rezerwy na kolejne podjazdy. Będąc przyzwyczajony do jazdy z miernikiem nie wiedziałem czy dobrze rozkładam siły i czy jazda nie jest za mocna. Nie wiedząc dokładnie gdzie kończy się nawierzchnia odpowiednia do roweru szosowego jechałem cały czas z rezerwami. Po niecałych dwóch kilometrach od zjazdu z głównej drogi miarę równa nawierzchnia zmieniła się w żwir z niewielką domieszką asfaltu co uznałem za koniec szosowego podjazdu. Fragment podjazdu na Hrobaczą Łąkę jechałem ostatni raz około 8 lat temu i nie pamiętam czy wtedy szło wjechać wyżej czy do tego samego miejsca. Przy końcu podjazdu czekała na mnie ławeczka i skorzystałem z okazji i odpocząłem na moment. Na liczniku miałem dopiero 30 kilometrów z 1000 metrów przewyższenia. Po odpoczynku bardzo asekuracyjnie zjechałem w dół i ruszyłem w kierunku kolejnego podjazdu. Pomimo faktu, że droga prawie cały czas prowadziła do góry to następny trudniejszy podjazd czekał na mnie po około 10 kilometrach. Jechałem na tyle spokojnie, na ile pozwalały nogi i krótki podjazd w kierunku Targanic także pokonałem z rezerwą. Po zjeździe bardzo równą drogą zatrzymałem się w sklepie, w bidonach już prawie pusto i zakupiłem wodę i próbowałem dostać baterie do Miernika Mocy. Niestety nie udało się ich kupić i kontynuowałem jazdę bez wskazań mocy. Podjazd na Kocierz rozpocząłem bardzo spokojnie, mocniej pojechałem drugą, trudniejszą część podjazdu i na szczycie znowu krótka przerwa. Na zjeździe znowu próba wrzucenia na blat i nieco agresywniejszej jazdy, po trzykrotnym spadnięciu łańcucha gdy nie mogłem już go nałożyć i musiałem kontynuować jazdę bez kręcenia odpuściłem sobie harce. Na luzie dojechałem do zwężenia gdzie musiałem się zatrzymać i dopiero wtedy nałożyłem łańcuch. Mając chwile czasu spojrzałem na mapę i wypatrzyłem ciekawy podjazd. Postanowiłem go sprawdzić. Po kilkuset metrach jazdy od zwężenia drogi skręciłem w prawo w boczną drogę. Podjazd wyglądał ciekawie, kilka fragmentów z nachyleniem kilkunastoprocentowym i ciekawa serpentyna prowadząca przez las. Po małym przerywniku w postaci płyt trudność się skończyła i droga zaczęła minimalnie opadać w dół. Dojechałem do końca asfaltu, po drodze kilka krótkich podjazdów i sporo zjazdu w tym odcinek z nachyleniem około 10 %. Profil bardzo przypominający końcówkę podjazdu na Pietraszonke. Droga prowadzi dalej ale nawierzchnią jest żwir wiec nie pchałem się dalej i wróciłem do punktu wyjścia. Ciekawy podjazd odkryty chociaż dosyć łatwy i krótki. Po zjeździe zatrzymałem się po raz drugi w sklepie, kupiłem zapas wody na resztę treningu i nie udało się dostać baterii wiec pojechałem dalej. Czekały na mnie jeszcze trzy podjazdy ale ze względu na małą ilość czasu musiałem z jednego zrezygnować. Nie chciałem odpuścić Łysiny która była kolejnym celem. Z Kocierza do Okrajnika dojechałem boczną drogą z ominięciem kolizyjnego skrzyżowania w Łękawicy. Krótki odcinek był zamknięty dla samochodów ale utrudnieniem była duża liczba pieszych i wyszło na to samo. Podjazd w kierunku Gilowic dał mi w kość, męczyłem się strasznie a wspinaczka na Łysinę jeszcze się nie zaczęła. O mały włos nie przejechałem skrzyżowania na którym miałem skręcić w lewo, zatrzymałem się na moment i powoli ruszyłem do góry. Nie wiem czemu ale lubię ten podjazd, zawsze mi się tam podoba i dobrze podjeżdża. W dalszym ciągu nie czułem moc pod nogą i jechałem na pewno słabiej niż pozawalają na to moje możliwości. Nie pamiętałem dokładnie długości podjazdu i zaskoczyło mnie, że dosyć szybko dojechałem do zabudowań po prawej stronie. Na początku ścianki miałem drobne problemy ale im dalej tym jechałem mocniej i sam koniec trudnego odcinka to już jazda prawie na maksa. Na wypłaszczeniu specjalnie nie dokręcałem i musiałem walczyć z dużą liczbą pieszych. Przed zjazdem znowu krótki postój i jazda w dół. W drugiej części znowu puściłem się odważniej i miałem problem z wyhamowaniem roweru przed skrzyżowaniem. Już wtedy musiałem podjąć decyzje o kolejnym podjeździe, miałem w planie Górę Żar i na dobicie Magurkę. Zaliczenie tych dwóch podjazdów pozwoliłoby mi na dokończenie Korony Beskidu Małego z wszystkimi ważniejszymi i trudniejszymi podjazdami regionu. Nie zastanawiałem się długo i zrezygnowałem z podjazdu na znany, niezbyt lubiany i zwykle meczący mnie podjazd na Żar i ruszyłem w kierunku Magurki. Jechało się ciężko, topornie, z ulgą zatrzymałem się na moment w Tresnej. Dojazd do Wilkowic to głównie walka z łańcuchem, niemocą a w końcówce także wiatrem, solidnie ujechany dotarłem do podnóża Magurki. Ruszyłem nieźle ale po chwili już wszystko wyglądało gorzej. Jechałem już na oparach, poprzednie podjazdy, warunki, niesprawny sprzęt i brak danych z mocy na których zwykle bazowałem rozkładając siły miały duży wpływ na moją dyspozycję. Poza walką z własnymi słabościami musiałem stawić czoła dużej liczbie pieszych, rowerzystów a nawet samochodów. Nie byłem zadowolony, zachowałem trochę sił na końcówkę i ostatnie 1300 metrów jechałem już na maksa. Nie pamiętałam jaki mam najlepszy czas, wiedziałem, że jest to około 17 minut i byłem zaskoczony, że pomimo względnie słabej jazdy przez sporą cześć podjazdu miałem szanse na podobny rezultat. Nie wiem czy dobrze zmierzyłem ale stoper zatrzymał się na 16:58. Na szczycie chwile dochodziłem do siebie i ruszyłem powoli w dół, zjechałem spokojnie, bezpiecznie, z umiejętnym hamowaniem. Podświadomie miałem ochotę na drugi wjazd ale nie miałem na to czasu i spokojnie ruszyłem w kierunku Bielska. Przez Bielsko z problemami, duży ruch, utrudnienia a także resztka picia w bidonach nie ułatwiały powrotu. Po wjechaniu na ostatni podjazd zauważyłem, że niewiele brakuje do 3000 metrów w pionie i postanowiłem dokręcić. Nadrobiłem tylko kilometr zaliczając krótki ale wymagający podjazd w Jaworzu. Nogi dostały nieźle w kość co w połączeniu z nie najlepszym samopoczuciem spowodowało duże uczucie zmęczenia.
Niby przejechałem tylko 120 kilometrów ale z przewyższeniem 3000 metrów. Mniej więcej do 70 kilometra utrzymywałem wartość 3 % w stosunku przewyższenie do dystansu, dopiero mniejsza liczba podjazdów na ostatnich 50 kilometrach zaniżyła tą wartość. Szkoda, że noga nie była tak dobra jak np. tydzień temu wtedy moja jazda pozwoliłaby na zaliczenie także Góry Żar i wtedy byłaby to najtrudniejsza trasa jaką przejechałem. Słaba jazda, wolne zjazdy, nienajlepsza dyspozycja na pagórkowatych odcinkach, problemy z rowerem a także duża liczba przerw spowodowała, że jechałem wolno i nie mogę być do końca zadowolony z treningu. Ciekawy jak wyglądały moje moce z poszczególnych podjazdów, wydaje mi się, że te trudniejsze przejechałem z podobną intensywnością. Muszę kupić nowe baterie do czujników mocy a po sezonie wymienić część osprzętu bo w tym tkwi problem który powtarza się już od dłuższego czasu.
Informacje o podjazdach:
Ruszyłem przed 7 co było optymalną dla mnie porą, nie byłem w stanie wstać odpowiednio wcześnie aby wyjechać np. 30 minut szybciej a wtedy może przejechałbym całą zaplanowaną trasę. Po wyjeździe szybko zorientowałem się, ze nie wziąłem żadnych pieniędzy i pierwszym postojem miał być bankomat w Straconce. Po kilku minutach dojechał do mnie kolarz z Jaworza i wspólnie dojechaliśmy do Orlenu przy skręcie na Straconkę. Ruch na drogach był niewielki wiec pojechałem głównymi drogami. Za Orlenem się rozdzieliliśmy, towarzysz czekał na kolegów a ja samotnie ruszyłem w kierunku Przegibka. Po drodze zatrzymałem się wyciągnąć pieniądze z bankomatu i ruszyłem dalej. Podjazd na Przegibek szedł jak po grudzie, tętno wysokie, moc słaba, rower nie chciał współpracować i wydawało mi się, że na górę toczyłem się bardzo długo. Nie zatrzymywałem się i już na początku zjazdu pojawił się kolejny, dobrze znany mi problem. Każda próba wrzucenia na blat kończyła się wyrzuceniem łańcucha poza korbę. Ostatecznie postanowiłem zjechać na małej tarczy, zaniepokoił mnie głośny trzask i musiałem się zatrzymać, na szczęście nic się nie stało i mogłem kontynuować jazdę. Dalsza część zjazdu już bardziej asekuracyjna z dwukrotną próbą wrzucenia łańcucha na blat, przy drugim razie odczepił się czujnik od miernika mocy i przestał działać. Po zjeździe do Międzybrodzia próbowałem coś z tym zrobić ale bezskutecznie i musiałem się pogodzić z faktem jazdy bez wskazań mocy co znacznie obniżyło moją motywacje i przyjemność z jazdy. Mocno zniechęcony ruszyłem na Nowy Świat. Jechało się fatalnie, czułem się jakbym jechał na rowerze zrobionym z gumy, nie czułem mocy pod nogą a rower nie pracował jak powinien. Chyba zbytnio przyzwyczaiłem się do sztywnych kół karbonowych i jazda na dużo gorszych, wysłużonych kołach aluminiowych ze zużytymi oponami działa na mnie jak tortury. Mimo wszystko całkiem nieźle wjechałem na szczyt, ostatnim razem końcówkę jechałem już na oparach a tym razem miałem sporo sił a czas nie wyszedł dużo gorszy, brakowało tylko danych o mocy. Zjazd składał się z dwóch części, pierwszej asekuracyjnej i drugiej szybkiej i technicznej z mocnym hamowaniem przed skrzyżowaniem. Puściłem się trochę zbyt odważnie i dobrze, że nic nie jechało bo mogłoby się skończyć nieciekawie. Po zjeździe spotkałem grupkę kolarzy ale nie zabrałem się z nimi tylko ruszyłem w kierunku kolejnego wymagającego podjazdu. Nie było zbytnio czasu na odpoczynek bo po około 5 minutach dotarłem do początku kolejnej wspinaczki. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że przed podjazdem musiałem skręcić ostro w lewo i zaczynałem praktycznie z zatrzymania. Nachylenie od razu jest wysokie i łańcuch szybko powędrował w górę kasety. W ten dzień komfort jazdy kończył się przy nachyleniu 12 % a na przeważającej części podjazdu było stromiej i często musiałem jechać w stójce zostawiając rezerwy na kolejne podjazdy. Będąc przyzwyczajony do jazdy z miernikiem nie wiedziałem czy dobrze rozkładam siły i czy jazda nie jest za mocna. Nie wiedząc dokładnie gdzie kończy się nawierzchnia odpowiednia do roweru szosowego jechałem cały czas z rezerwami. Po niecałych dwóch kilometrach od zjazdu z głównej drogi miarę równa nawierzchnia zmieniła się w żwir z niewielką domieszką asfaltu co uznałem za koniec szosowego podjazdu. Fragment podjazdu na Hrobaczą Łąkę jechałem ostatni raz około 8 lat temu i nie pamiętam czy wtedy szło wjechać wyżej czy do tego samego miejsca. Przy końcu podjazdu czekała na mnie ławeczka i skorzystałem z okazji i odpocząłem na moment. Na liczniku miałem dopiero 30 kilometrów z 1000 metrów przewyższenia. Po odpoczynku bardzo asekuracyjnie zjechałem w dół i ruszyłem w kierunku kolejnego podjazdu. Pomimo faktu, że droga prawie cały czas prowadziła do góry to następny trudniejszy podjazd czekał na mnie po około 10 kilometrach. Jechałem na tyle spokojnie, na ile pozwalały nogi i krótki podjazd w kierunku Targanic także pokonałem z rezerwą. Po zjeździe bardzo równą drogą zatrzymałem się w sklepie, w bidonach już prawie pusto i zakupiłem wodę i próbowałem dostać baterie do Miernika Mocy. Niestety nie udało się ich kupić i kontynuowałem jazdę bez wskazań mocy. Podjazd na Kocierz rozpocząłem bardzo spokojnie, mocniej pojechałem drugą, trudniejszą część podjazdu i na szczycie znowu krótka przerwa. Na zjeździe znowu próba wrzucenia na blat i nieco agresywniejszej jazdy, po trzykrotnym spadnięciu łańcucha gdy nie mogłem już go nałożyć i musiałem kontynuować jazdę bez kręcenia odpuściłem sobie harce. Na luzie dojechałem do zwężenia gdzie musiałem się zatrzymać i dopiero wtedy nałożyłem łańcuch. Mając chwile czasu spojrzałem na mapę i wypatrzyłem ciekawy podjazd. Postanowiłem go sprawdzić. Po kilkuset metrach jazdy od zwężenia drogi skręciłem w prawo w boczną drogę. Podjazd wyglądał ciekawie, kilka fragmentów z nachyleniem kilkunastoprocentowym i ciekawa serpentyna prowadząca przez las. Po małym przerywniku w postaci płyt trudność się skończyła i droga zaczęła minimalnie opadać w dół. Dojechałem do końca asfaltu, po drodze kilka krótkich podjazdów i sporo zjazdu w tym odcinek z nachyleniem około 10 %. Profil bardzo przypominający końcówkę podjazdu na Pietraszonke. Droga prowadzi dalej ale nawierzchnią jest żwir wiec nie pchałem się dalej i wróciłem do punktu wyjścia. Ciekawy podjazd odkryty chociaż dosyć łatwy i krótki. Po zjeździe zatrzymałem się po raz drugi w sklepie, kupiłem zapas wody na resztę treningu i nie udało się dostać baterii wiec pojechałem dalej. Czekały na mnie jeszcze trzy podjazdy ale ze względu na małą ilość czasu musiałem z jednego zrezygnować. Nie chciałem odpuścić Łysiny która była kolejnym celem. Z Kocierza do Okrajnika dojechałem boczną drogą z ominięciem kolizyjnego skrzyżowania w Łękawicy. Krótki odcinek był zamknięty dla samochodów ale utrudnieniem była duża liczba pieszych i wyszło na to samo. Podjazd w kierunku Gilowic dał mi w kość, męczyłem się strasznie a wspinaczka na Łysinę jeszcze się nie zaczęła. O mały włos nie przejechałem skrzyżowania na którym miałem skręcić w lewo, zatrzymałem się na moment i powoli ruszyłem do góry. Nie wiem czemu ale lubię ten podjazd, zawsze mi się tam podoba i dobrze podjeżdża. W dalszym ciągu nie czułem moc pod nogą i jechałem na pewno słabiej niż pozawalają na to moje możliwości. Nie pamiętałem dokładnie długości podjazdu i zaskoczyło mnie, że dosyć szybko dojechałem do zabudowań po prawej stronie. Na początku ścianki miałem drobne problemy ale im dalej tym jechałem mocniej i sam koniec trudnego odcinka to już jazda prawie na maksa. Na wypłaszczeniu specjalnie nie dokręcałem i musiałem walczyć z dużą liczbą pieszych. Przed zjazdem znowu krótki postój i jazda w dół. W drugiej części znowu puściłem się odważniej i miałem problem z wyhamowaniem roweru przed skrzyżowaniem. Już wtedy musiałem podjąć decyzje o kolejnym podjeździe, miałem w planie Górę Żar i na dobicie Magurkę. Zaliczenie tych dwóch podjazdów pozwoliłoby mi na dokończenie Korony Beskidu Małego z wszystkimi ważniejszymi i trudniejszymi podjazdami regionu. Nie zastanawiałem się długo i zrezygnowałem z podjazdu na znany, niezbyt lubiany i zwykle meczący mnie podjazd na Żar i ruszyłem w kierunku Magurki. Jechało się ciężko, topornie, z ulgą zatrzymałem się na moment w Tresnej. Dojazd do Wilkowic to głównie walka z łańcuchem, niemocą a w końcówce także wiatrem, solidnie ujechany dotarłem do podnóża Magurki. Ruszyłem nieźle ale po chwili już wszystko wyglądało gorzej. Jechałem już na oparach, poprzednie podjazdy, warunki, niesprawny sprzęt i brak danych z mocy na których zwykle bazowałem rozkładając siły miały duży wpływ na moją dyspozycję. Poza walką z własnymi słabościami musiałem stawić czoła dużej liczbie pieszych, rowerzystów a nawet samochodów. Nie byłem zadowolony, zachowałem trochę sił na końcówkę i ostatnie 1300 metrów jechałem już na maksa. Nie pamiętałam jaki mam najlepszy czas, wiedziałem, że jest to około 17 minut i byłem zaskoczony, że pomimo względnie słabej jazdy przez sporą cześć podjazdu miałem szanse na podobny rezultat. Nie wiem czy dobrze zmierzyłem ale stoper zatrzymał się na 16:58. Na szczycie chwile dochodziłem do siebie i ruszyłem powoli w dół, zjechałem spokojnie, bezpiecznie, z umiejętnym hamowaniem. Podświadomie miałem ochotę na drugi wjazd ale nie miałem na to czasu i spokojnie ruszyłem w kierunku Bielska. Przez Bielsko z problemami, duży ruch, utrudnienia a także resztka picia w bidonach nie ułatwiały powrotu. Po wjechaniu na ostatni podjazd zauważyłem, że niewiele brakuje do 3000 metrów w pionie i postanowiłem dokręcić. Nadrobiłem tylko kilometr zaliczając krótki ale wymagający podjazd w Jaworzu. Nogi dostały nieźle w kość co w połączeniu z nie najlepszym samopoczuciem spowodowało duże uczucie zmęczenia.
Niby przejechałem tylko 120 kilometrów ale z przewyższeniem 3000 metrów. Mniej więcej do 70 kilometra utrzymywałem wartość 3 % w stosunku przewyższenie do dystansu, dopiero mniejsza liczba podjazdów na ostatnich 50 kilometrach zaniżyła tą wartość. Szkoda, że noga nie była tak dobra jak np. tydzień temu wtedy moja jazda pozwoliłaby na zaliczenie także Góry Żar i wtedy byłaby to najtrudniejsza trasa jaką przejechałem. Słaba jazda, wolne zjazdy, nienajlepsza dyspozycja na pagórkowatych odcinkach, problemy z rowerem a także duża liczba przerw spowodowała, że jechałem wolno i nie mogę być do końca zadowolony z treningu. Ciekawy jak wyglądały moje moce z poszczególnych podjazdów, wydaje mi się, że te trudniejsze przejechałem z podobną intensywnością. Muszę kupić nowe baterie do czujników mocy a po sezonie wymienić część osprzętu bo w tym tkwi problem który powtarza się już od dłuższego czasu.
Informacje o podjazdach:
Trening 93
Sobota, 24 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 27.31 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 153153 ( 78%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1055kcal | Podjazdy: | 810m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po długim i wymagającym tygodniu cieszyłem się, ze już weekend. Niestety znowu musiałem zmodyfikować plany, wcześniej planowałem krótką jazdę w sobotę a mocniejszą w niedziele. Czas na jazdę znalazłem tylko rano i wyjechałem na spokojną rundę po płaskim. Już w Mazańcowicach zweryfikowałem plany i wybrałem się na bardziej pagórkowatą trasę. Noga w dalszym ciągu słaba, gorsza dyspozycja utrzymuje się już drugi dzień i ciekaw jestem co jest tego powodem. Jechałem zgodnie z założeniami w strefie 2, na podjazdach starałem się nie wykraczać poza 3 strefę. Nie czułem mocy pod nogą i każdy podjazd i trudniejszy fragment dawał mi mocno w kość. Na zjazdach starałem się dokręcać ale nie zawsze się dało. W połowie trasy gdy odrobine pomagał wiatr to moja jazda wyglądała lepiej, przez dłuższy moment czułem się nieźle, przy okazji przejechałem przez dawno nie odwiedzony Bukowiec. Pod górę noga nieźle pracowała a zjazd do Porąbki pokonałem bardzo dobrze technicznie. Dobra jazda zakończyła się w Międzybrodziu gdy zaczął się podjazd na Przegibek. Przemęczyłem jakoś cały podjazd zaliczając jeden z najgorszych czasów w tym roku. Pod koniec dojechałem do dwójki kolarzy ale w samej końcówce przyśpieszyli i odjechali. Na szczycie na moment się zatrzymałem przed próbą zjazdu. Znowu od strony technicznej wszystko wyglądało dobrze ale brakło po raz kolejny szybkości. W Straconce dojechałem do dwójki kolarzy, jednym z nich był Mirek. Zjechaliśmy razem do ul. Żywieckiej gdzie towarzysze zawrócili a ja pojechałem w kierunku domu tym razem głównymi drogami. Byłem nieco szybciej ale znacznie lepiej jeździ mi się bocznymi drogami.
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki to taka trasa w tym tempie była idealna na ten dzień. Na niedziele planowałem bardzo wymagającą trasę i nie chciałem się wyżyłować.
Informacje o podjeździe:
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki to taka trasa w tym tempie była idealna na ten dzień. Na niedziele planowałem bardzo wymagającą trasę i nie chciałem się wyżyłować.
Informacje o podjeździe: